Strona:Leon Tołstoj - Anna Karenina Tom I.djvu/234

Ta strona została przepisana.

— Nie myślała i nie myśli wychodzić za mąż: choruje i doktorzy wysłali ją za granicę, zachodzi nawet obawa o jej życie.
— Doprawdy? — zawołał Lewin. — Czy bardzo chora? co jej się stało? W jaki sposób...
Podczas ich rozmowy Łaska, nastawiwszy uszy, przypatrywała się niebu i od czasu do czasu rzucała na nich spojrzenie pełne wyrzutu.
„Znaleźli właśnie czas do rozmowy“ — myślała. — „A ona leci sobie... Nie dojrzą jej“... — myślała Łaska.
Lecz w tej chwili i Lewin i Obłoński usłyszeli nagle przejmujący świst, jakby ich kto uderzył po uchu, chwycili za strzelby, mignęły dwie błyskawice i jednocześnie rozległy się dwa strzały. Ciągnąca wysoko słonka opuściła skrzydła i spadła w krzaki, gniotąc swem ciałem młode pędy traw.
— Doskonale! Wspólna! — zawołał Lewin i pobiegł z Łaską do krzaku podnieść zastrzelonego ptaka. — „Co to za wiadomość przed chwilą sprawiała mi przykrość?“ — nagle przypomniał sobie... — „Już wiem, wiadomość o chorobie Kiti... Żal mi jej szczerze“ — myślał Lewin. — A znalazłaś! Mądra suka — zwrócił się do Łaski, wyjmując jej z pyska ciepłą jeszcze słonkę i kładąc ptaka do pełnej już torby. — Znaleźliśmy! — krzyknął Stepanowi Arkadjewiczowi.

XVI.

Wracając do domu, Lewin wypytywał Stepana Arkadjewicza o wszystkie szczegóły, dotyczące Szczerbackich i choroby Kiti; chociaż wstyd mu było przyznać się do tego, jednak, gdy dowiedział się o wszystkiem, uczuł pewne zadowolenie. Lecz gdy Stepan Arkadjewicz zaczął opowiadać o przyczynach choroby Kiti i gdy wspomniał nazwisko Wrońskiego, Lewin przerwał mu: