— Podobno Gladyator Machotina okulał.
— Nieprawda! Ciekawym tylko, jak będziecie się ścigali po takiem błocie? — zauważył drugi oficer.
— Oto moi wybawiciele! — ujrzawszy wchodzących, zawołał Petrycki, przed którym stał deńszczyk[1], trzymając w ręku tacę z wódką i kwaszonym ogórkiem — Jawszyn każe mi pić dla wytrzeźwienia.
— Nieźle bawiliście się, rzekł jeden z przybyłych oficerów — całą noc nie daliście nam spać.
— Bawiliśmy się najlepiej już na końcu — opowiadał Petrycki. — Wołkow wlazł na dach i powiada, że mu smutno. Ja proponuję marsza pogrzebowego, przy dźwiękach którego Wołkow zasypia...
— Napij się koniecznie wódki, a potem selcerskiej wody, do której nie żałuj cytryny — radził Jawszyn, stojąc nad Petryckim, jak matka, gdy namawia dziecko, aby przyjęło lekarstwo — a potem będziesz mógł wypić trochę szampańskiego, naprzykład buteleczkę.
— Mądre są twe rady. Zaczekaj, Wroński, wypijemy!
— Nie. Do widzenia! Dzisiaj nie będę już pił.
— Boisz się być cięższym? A więc my sami. Dawaj wody selcerskiej i cytryny.
— Wroński! — zawołał ktoś, gdy Wroński wyszedł już do sieni — ostrzyż sobie włosy, gdyż są bardzo ciężkie, szczególniej na łysinie.
Wroński rzeczywiście zaczął łysieć bardzo wcześnie, roześmiał się więc z uczynionej przez kolegów uwagi, nakrył łysinę czapką, wyszedł i siadł do powozu.
— Jedź do stajni! — rzekł furmanowi i wyciągnął listy, mając zamiar przeczytać je, lecz po chwili rozmyślił się i schował je znowu, gdyż nie chciał zajmować się już niczem przed oglądaniem konia. — „Potem!“...
- ↑ Deńszczyk, żołnierz przeznaczony oficerowi do usługi (Przypisek tłumacza).