Lecz Lewinowi i tym razem zdawało się, że zbliżywszy się do głównej treści swej rozmowy, znów oddalają się od niej i zdecował się zapytać profesora:
— Więc gdy zmysły me zostaną unicestwione, gdy ciało me umrze, to już żadne istnienie miejsca niema?
Profesor z gniewem i jakby pod wrażeniem bolu umysłowego, spowodowanego przerwaniem mu, spojrzał na pytającego, który więcej był podobnym do burłaka[1] niż do filozofa i obejrzał się na Sergiusza Iwanowicza, który dysputował nie z takim wysiłkiem i jednostronnością jak profesor, i w którego głowie pozostawało dość miejsca i na odpowiadanie profesorowi i na zrozumienie tego prostego i naturalnego punktu widzenia, z którego zostało zadanem pytanie. Sergiusz Twanowicz uśmiechnął się i odpowiedział:
— Tego pytania nie mamy prawa stanowczo rozwiązać...
— Nie mamy danych — potwierdził profesor i znów zaczął przytaczać swe dowody. — Nie — mówił — chcę udowodnić, że jeśli, jak to wprost twierdzi Prypasow, czucie ma za podstawę wrażenie, to powinniśmy ściśle rozróżniać te dwa pojęcia.
Lewin nie słuchał dłużej, lecz czekał cierpliwie na odejście profesora.
Gdy profesor odszedł, Sergiusz Iwanowicz zwrócił się ku bratu.
— Kontent bardzo jestem, żeś przyjechał. Czy długo masz zamiar zabawić? Jakże tam gospodarstwo?
Lewin wiedział, że gospodarstwo nie bardzo interesuje brata i że pytanie to było mu zadanem tylko przez grze-
- ↑ Burłakami nazywali się robotnicy, którzy na linach ciągną w górę rzeki statki na Wołdze.