Strona:Leon Tołstoj - Anna Karenina Tom I.djvu/80

Ta strona została przepisana.

— Zatem pan nie wierzy?
— Nie mogę wierzyć, hrabino!
— A jeśli ja sama widziałam?
— I baby wiejskie opowiadają, że widziały na własne oczy upiora.
— Zdaje się zatem panu, że mówię nieprawdę? — zapytała hrabina i roześmiała się nieszczerze.
— Mylisz się, Maryo; Konstanty Dmitrjewicz powiada tylko, że nie może wierzyć — odezwała się Kiti, rumieniąc się za Lewina. Lewin zaś, zrozumiawszy o co chodzi, rozdrażnił się jeszcze bardziej i chciał odezwać się, lecz Wroński, ze zwykłym swym szczerym uśmiechem, dopomógł zręcznie do dalszego prowadzenia rozmowy, która mogła się stać nieprzyjemną.
— Czyż pan zupełnie nie przypuszcza możności istnienia tych objawów? — zapytał. — Dlaczego? Uznajemy istnienie elektryczości, której bliżej nie znamy; dlaczegóż więc nie może być nowej siły, dotychczas nam nieznanej, a która...
— Gdy odkryto elektryczność — przerwał mu z niecierpliwością Lewin — to odkryto tylko zjawisko, i niewiadomo było, skąd ono pochodzi i co może zdziałać, i minęły wieki całe, zanim pomyślano o zastosowaniu ich. Spirytyści zaś, zupełnie na odwrót, zaczęli od tego, że stoliki im piszą, a duchy do nich przychodzą i dopiero potem zaczęli dowodzić, że jest to siła nieznana.
Wroński słuchał uważnie Lewina, interesując się widocznie jego słowami.
— Tak, lecz spirytyści mówią: teraz jeszcze nie wiemy, co to za siła, lecz siła ta istnieje i działa w takich a takich warunkach, uczeni zaś niechaj dochodzą istoty tej siły. Nie widzę powodu, dla którego nie miałaby to być nowa siła, gdy ona...
— Dlatego — znów przerwał Lewin — że elektryczność objawia swe działanie za każdym razem, gdy smołę