Strona:Leon Tołstoj - Anna Karenina Tom II.djvu/111

Ta strona została skorygowana.

— Ale dlaczego?... — Wroński wymienił paru dostojników — ale dlaczego oni nie są niezależnymi?
— Dlatego tylko, że z powodu swego urodzenia nie mają lub nie mieli ani niezależnego majątku, ani nazwiska, ani nie urodzili się tak blisko słońca, jak każdy z nas, można ich kupić za pieniądze, lub za zaszczyty. Ludzie ci, aby ostać się na swych stanowiskach lub dojść do czegoś, muszą wymyślać różne prądy, przeprowadzają więc pierwszą lepszą myśl, pracują w pierwszym lepszym kierunku, w który sami nie wierzą i który jest bezwarunkowo szkodliwym; cała ich działalność ma tylko na celu osiągnięcie skarbowego mieszkania i tylu a tylu rubli pensyi. Zajrzyj tylko im w karty, a przekonasz się, że cela n’est pas plus fin que ça. Może być, że jestem gorszy, lub głupszy od nich, chociaż to mi się nie zdaje. Przedewszystkiem jednak ty i ja mamy ogromną wyższość nad nimi, gdyż nas trudniej jest kupić... a tacy ludzie potrzebniejsi są obecnie niż kiedykolwiek.
Wroński słuchał uważnie, chociaż zajmował go nietyle sam przedmiot rozmowy, co poglądy Sierpuchowskiego na te kwestye. Sierpuchowskoj zamyślał już o zastosowaniu swej władzy do walki i miał już w najwyższych sferach swe sympatye i antypatye, tymczasem on, Wroński, ze względu na swe stanowisko mógł zajmować się tylko interesami swego eskadronu. Wroński domyślał się również, że Sierpuchowskoj mógł stać się wybitną osobistością i przez swą niedającą się zaprzeczyć zdolność trzeźwego zapatrywania się na rzeczy przez rozum i dar słowa, i w ogóle przez zalety dające się nadzwyczaj rzadko napotykać u ludzi z tej sfery, która go wydała i wśród której stale obracał się.
I chociaż Wroński wstydził się przed samym sobą, jednak zazdrościł przyjacielowi.
— W każdym razie brak mi do tego najgłówniejszej rzeczy — odparł — brak mi żądzy władzy. Miałem kiedyś tę żądzę, ale to już minęło...