Strona:Leon Tołstoj - Anna Karenina Tom II.djvu/121

Ta strona została przepisana.

Gdy referowanie skończyło się, Aleksiej Aleksandrowicz oznajmił swym cienkim, cichym głosem, że ma do zakomunikowania w sprawie inorodców parę uwag. Wszyscy spojrzeli bacznie na niego. Aleksiej Aleksandrowicz chrząknął i nie patrząc na swego oponenta, lecz wybierając, jak to zwykle czynił podczas wygłaszania swych mów, pierwszą lepszą siedzącą naprzeciw siebie osobę, małego, cichego staruszka, nie mającego nigdy żadnego zdania w komisyi, począł wypowiadać swoje uwagi. Gdy rzecz doszła do jądra kwestyi, przeciwnik Aleksieja Aleksandrowicza zerwał się, z miejsca i począł przeczyć. Stremow, również członek komisyi i również zadraśnięty do żywego, zaczął bronić się i w ogóle całe posiedzenie stało się burżliwem. Aleksiej Aleksandrowicz zwyciężył jednak i projekt jego został przyjętym, gdyż naznaczono trzy nowe komisye i na drugi dzień w pewnych petersburskich kołach mówiono tylko o tem posiedzeniu. Powodzenie Aleksieja Aleksandrowicza było niespodziewanie wielkiem.
Na drugi dzień rano, we wtorek, Aleksiej Aleksandrowicz obudziwszy się, z zadowoleniem przypomniał sobie o wczorajszem zwycięstwie. Gdy naczelnik kancelaryi, chcąc mu sprawić przyjemność, zaczął opowiadać wieści, jakie doszły do niego o przebiegu rozpraw na wczorajszem posiedzeniu, Aleksiej Aleksandrowicz nie mógł nie uśmiechnąć się, chociaż usiłował wydawać się obojętnym.
Zasiadłszy wraz z naczelnikiem kancelaryi do pracy, Aleksiej Aleksandrowicz zapomniał zupełnie o tem, że dzisiaj jest wtorek i że na wtorek właśnie polecił Annie przyjechać, zadziwił się więc i zdumiał nieprzyjemnie, gdy lokaj zameldował mu przyjazd żony.
Anna przyjechała do Petersburga wczesnym rankiem; stosownie do jej depeszy, czekała na nią kareta, Aleksiej Aleksandrowicz powinien był więc spodziewać się jej, a jednak, gdy przyjechała, nie wyszedł przywitać się. Kamerdyner powiedział Annie, że Aleksiej Aleksandrowicz nie wy-