— Chciałam wyjeżdżać do Moskwy — rzekła.
— Bardzo, bardzo dobrze zrobiła pani, przyjeżdżając — rzekł Aleksiej Aleksandrowicz, i umilkł znowu.
Anna, widząc, iż brak mu odwagi do stanowczej rozmowy, postanowiła rozpocząć ją sama.
— Aleksieju Aleksandrowiczu — odezwała się, wpatrując się w niego i nie spuszczając wzroku pod jego spojrzeniem, utkwionym w jej włosy — jestem występną kobietą, złą kobietą, lecz jestem taką, jaką byłam, jak to panu powiedziałam wtedy, i przyszłam powiedzieć mu, że nic zmienić nie mogę.
— Nie pytałem się pani o to — odparł nagle i stanowczo Aleksiej Aleksandrowicz, patrząc z nienawiścią żonie prosto w oczy — gdyż domyślałem się tego; — widocznem było, że pod wpływem gniewu, zapanował zupełnie nad sobą — lecz jak pani mówiłem i pisałem wtedy — zaczął znowu ostrym, cienkim głosem — to i teraz powtarzam, że niemam obowiązku wiedzieć o tem i rzecz tę ignoruję zupełnie. Nie wszystkie żony są tak uprzejme, jak pani, i nie spieszą z zakomunikowaniem mężom takiej przyjemnej nowiny — Aleksiej Aleksandrowicz położył szczególny nacisk na wyrazie „przyjemnej.“ — Ignoruję dotąd, dopóki ludzie o tem nie wiedzą, dopóki cześć mego imienia nie jest na szwank narażoną i dlatego uprzedzam panią, że stosunki nasze powinny być takimi, jak były dotąd, i że tylko na wypadek, gdyby pani kompromitowała mnie, będę się widział zmuszonym przedsięwziąć środki, mające na celu zabezpieczenie mego honoru.
— Stosunek nasz jednak nie może pozostać takim, jak był przedtem — zauważyła Anna nieśmiało, spoglądając na męża z trwogą.
Gdy ujrzała znowu te spokojne ruchy, gdy usłyszała ten przenikliwy, szyderczy głos, wstręt ku niemu zniweczył w niej dawne współczucie i Anna obecnie bała się go tylko, koniecznie jednak pragnęła rozmówić się stanowczo.
Strona:Leon Tołstoj - Anna Karenina Tom II.djvu/123
Ta strona została skorygowana.