Strona:Leon Tołstoj - Anna Karenina Tom II.djvu/125

Ta strona została skorygowana.

w tym roku, a powód tych niepowodzeń i nieporozumień był obecnie najzupełniej zrozumiałym dla niego. Zadowolenie, jakie praca sprawiała mu sama przez się, zbliżenie się przez nią do chłopów, zazdrość, jakiej doznawał na widok ich życia; chęć wejścia w to życie, która w ciągu owej nocy z marzenia stała się zamiarem, którego szczegóły obmyślał, wszystko to do tego stopnia zmieniło jego poglądy na zaprowadzone już gospodarstwo, że Lewin nie mógł interesować się niem w tym samym stopniu co przedtem, jak również nie mógł nie zauważyć swej niechęci ku wszystkiemu, co miało z niem związek.
Stada uszlachetnionych krów, takich jak Pawa, znajdująca się w wysokiej kulturze; zorana pługami ziemia, dziewięć pól z miedzami, obsadzonemi łoziną; dziewięćdziesiąt dziesięcin zaoranego głęboko nawozu, rzędowe siewniki i t. p., wszystko to byłoby bardzo ładnem, gdyby robiło się samo przez się, lub gdyby to robił on sam wraz z towarzyszami, ludźmi współczującymi z nim. Lecz Lewin widział teraz wyraźnie (praca nad dziełem o gospodarstwie rolnem, w której usiłował dowieść, że głównym składnikiem gospodarstwa winien być robotnik, pomagała mu w tem bardzo), że gospodarstwo prowadzone dotąd było tylko zawziętą i uporczywą walką, toczoną pomiędzy nim a robotnikami, w której z jednej strony, mianowicie z jego, istniało nieustanne naprężone dążenie przerobienia wszystkiego na wzór, jaki uważał za najlepszy, z drugiej zaś strony — ze strony jego pracowników, chęć pozostawienia wszystkiego naturalnemu biegowi rzeczy. Tocząc tę walkę Lewin widział, że przy największem natężeniu sił z jego strony, a bez żadnego wysiłku, a nawet powziętego zamiaru z góry, z drugiej strony, osiągało się tylko to, że przewaga nie skłania się ku żadnej stronie, że zupełnie napróżno marnowały się jaknajlepsze narzędzia, najładniejszy inwentarz i najurodzajniejsza ziemia; co zaś było jeszcze mniej pomyślnem, że nie tylko zupełnie napróżno ginie energia, zużywana na tę