Strona:Leon Tołstoj - Anna Karenina Tom II.djvu/131

Ta strona została skorygowana.

skarżył się, że gospodarstwo źle mu idzie. Lewin zauważył jednak od razu, że gospodarz skarży się bardziej z przyzwyczajenia i że, owszem, gospodarstwo idzie mu świetnie; bo gdyby w istocie szło źle, to stary nie mógłby zapłacić po sto pięć rubli za dziesięcinę, nie ożeniłby pięciu synów i siostrzeńca, nie pobudowałby się dwa razy po pożarach i za każdym razem lepiej niż przedtem. Pomimo skarg starego, widać było, że słusznie jest dumnym ze swej zamożności, ze swych synów, siostrzeńca, synowych, koni, krów, a szczególniej z tego, że daje rady takiemu dużemu gospodarstwu.
Lewin dowiedział się z rozmowy z nim, że stary nie stroni i od różnych ulepszeń: sadzi, naprzykład, dużo kartofli i kartofle jego, jak to Lewin widział po drodze, okwitły już i były w zawiązkach, gdy tymczasem kartofle Lewina zaczynały dopiero kwitnąć; ziemię pod kartofle chłop orał pługą, jak nazywał pług, wzięty od sąsiedniego obywatela, siał również i pszenicę. Lewina uderzył najbardziej jeden szczegół: oczyszczając żyto, stary karmił odpadkami konie. Lewin widząc u siebie, że taka doskonała pasza marnuje się, chciał zbierać ją, okazywało się to jednak zawsze niemożebnem. Chłop zaś używał ją stale i nie mógł się jej nachwalić.
— Cóż to szkodzi babom wynieść ją przed stodołę, a wozy podjadą i zabiorą!
— My obywatele mamy kłopot z robotnikami — rzekł Lewin, podając mu szklankę herbaty.
— Dziękuję — odparł stary, biorąc szklankę, lecz nie chcąc wziąć cukru, gdyż pozostał mu jeszcze obgryziony kawałek — w istocie ciężko gospodarować z robotnikami... poprostu ruina. Weźmy naprzykład Świażków. Tamtejsza ziemia słynie ze swej urodzajności, a jednak nie może chlubić się urodzajem. A to wszystko tylko przez niedopilnowanie!
— A wy gospodarujecie przecież z robotnikami?