na granicy między małpą a człowiekiem, a jednak na wyborach ziemskich jaknajuprzejmiej ściskał dłonie chłopów i zwracał baczną uwagę na ich zdanie; nie zachowywał postów i w ogóle nie krępował się przepisami kościelnymi, robił jednak wszystko, co mógł, aby polepszyć byt duchowieństwa wiejskiego i ująć mu pracy przez zmniejszenie parafij, i starał się, aby cerkiew pozostała w jego wiosce.
W kwestyi kobiecej Świażski był krańcowym stronnikiem najzupełniejszej swobody kobiet, szczególniej zaś nastawał na prawo kobiet do pracy; pożycie jego z żoną było jednak takiem, że wszyscy zachwycali się ich bezdzietnem pożyciem i w ten sposób urządził życie swej żony, że ta nie potrzebowała niczem zajmować się i mogła nic więcej nie robić, jak tylko myśleć razem z mężem, w jaki sposób spędzić najmilej i najweselej każdą chwilę.
Lewin miał zwyczaj zapatrywać się na postępki ludzkie z jaknajlepszej strony i dlatego trudno mu było zrozumieć charakter Świażskiego. Gdyby nie ta jego właściwość, byłby powiedział sobie po prostu „głupiec albo gałgan“, i rzecz cała przedstawiałaby mu się jasno i zrozumiale. Lecz nie mógł powiedzieć „głupiec“, gdyż Świażski bez wątpienia był nietylko bardzo rozumnym, lecz również bardzo wykształconym, niezwykle skromnym i niezarozumiałym człowiekiem, i nigdy nie chełpił się swem wykształceniem. Nie było przedmiotu, który byłby mu obcym, wiedzę swą jednak Świażski tylko wtedy wystawiał na pokaz, gdy tego zachodziła konieczna potrzeba. Tem bardziej Lewin mniej miał prawa nazwać go gałganem, gdyż, co nie ulegało żadnej wątpliwości, Świażski był uczciwym, zacnym, rozumnym człowiekiem, który chętnie, ze zrozumieniem rzeczy i energicznie pracował, a pracę jego powszechnie ceniono bardzo; nigdy też z samowiedzą ani nie zrobił, ani nigdy nie mógł zrobić nic złego.
Lewin usiłował pojąć go, czego nigdy nie był w stanie osiągnąć, patrzał więc na niego i jego życie, jak na zagadkę.
Strona:Leon Tołstoj - Anna Karenina Tom II.djvu/134
Ta strona została skorygowana.