Strona:Leon Tołstoj - Anna Karenina Tom II.djvu/141

Ta strona została przepisana.

do rąk: ochwacić konia, porozrywać porządną uprząż, koło okute zdjąć i przepić je, rzucić kamień do młocarni i połamać ją i t. d. Nie może się patrzeć na to wszystko, co mu się niepodoba. Dlatego też cały poziom gospodarstwa obniżył się. Grunta, do uprawy których brak nam sił, zarosły chwastami lub zostały rozdane pomiędzy chłopów, i tam gdzie dawniej rodziły miliony korcy, obecnie dają zaledwie setki tysięcy, a dobrobyt ogólny z konieczności musiał podupaść. Gdyby zrobiono to samo, ale z namysłem...
I szlachcic począł rozwijać swój plan zniesienia pańszczyzny, który usunąłby wszelakie niedogodności.
Lewina nie zajmowało to wcale, lecz gdy obywatel skończył mówić, Lewin powrócił do punktu, z którego ten wyszedł z początku i rzekł, zwracając się do Świażskiego, i chcąc go tem skłonić do wypowiedzenia swego prawdziwego poglądu:
— Zdanie, że poziom gospodarstwa obniża się, i że wobec naszego stosunku do robotników nie może ono być prowadzonem korzystnie i racyonalnie, jest najzupełniej trafnem i zgodnem z rzeczywistością.
— Ja nie znajduję tego — odpowiedział Swiażski z powagą — widzę tylko, że my nie umiemy gospodarować, i że wbrew twierdzeniu pana, gospodarstwo, któreśmy prowadzili za pańszczyzny, było nietyle racyonalnem co prymitywnem. Niemamy ani maszyn, ani dobrego inwentarza roboczego, ani nie umiemy rządzić się i rachować. Spytajcie się, panowie, pierwszego lepszego właściciela ziemskiego, a on nie potrafi wam powiedzieć, czy jego majątek przynosi dochód, czy też straty i ile mianowicie.
— Włoska buchalterya — odezwał się z ironią obywatel — wszystko jedno czy będzie pan rachował, czy też nie... gdy wszystko panu popsują, dochodu nie może pan mieć żadnego.
— Po co mają popsuć? Lichą młocarnię połamią, a mojej parowej nie złamią. Szkapę „rosyjską“... jak to?