Strona:Leon Tołstoj - Anna Karenina Tom II.djvu/143

Ta strona została skorygowana.

rubli podjął się ułożyć bilans całego gospodarstwa i znalazł, że daje ono rok rocznie przeszło trzy tysiące rubli straty, nie pamiętała dokładnie ile, lecz zdaje się, że niemiec wyliczył wszystko do ćwierć kopiejki.
Obywatel z siwymi wąsami, na wspomnienie o dochodach z majątku Swiażskiego, uśmiechnął się, wiedząc widocznie, jaki może być dochód u sąsiada i marszałka.
— Być może, że przynosi straty — odrzekł Świażski — lecz to dowodzi tylko, że albo jestem złym gospodarzem, albo że obracam część kapitału na powiększenie renty.
— Ach, renta! — zawołał Lewin z przestrachem. — Być może, że renta jest w Europie, gdzie ziemia, z powodu włożonej w nią pracy, podnosi się w cenie, ale u nas wszystka ziemia staje się gorszą od nakładu pracy, to jest wycieńcza się, a co zatem idzie, u nas niema renty.
— Jakto niema renty? Przecież to prawo?
— My jesteśmy po za prawem; renta nie dowodzi nam niczego, lecz przeciwnie, gmatwa rzecz całą. Niech pan powie jakim sposobem teorya renty...
— Może pan życzy sobie kwaśnego mleka? Masza, każ nam podać kwaśnego mleka lub malin — zwrócił się Świażski do żony — w tym roku mamy nadzwyczaj długo maliny.
I Świażski wstał od stołu w najlepszym humorze i odszedł, przypuszczając widocznie, że rozmowa skończyła się już, gdy tymczasem Lewinowi zdawało się, iż ona rozpoczyna się dopiero.
Po odejściu Swiażskiego, Lewin rozmawiał w dalszem ciągu z obywatelem, usiłując dowieść mu, że przyczyna całego nieporozumienia polega na tem, że nie chcemy zbadać właściwości i przyzwyczajeń naszego robotnika; lecz obywatel, jak i wszyscy ludzie, co długo i niezależnie obmyślają swe przekonania, był dość upartym, z trudnością dawał się przekonywoć i namiętnie obstawał przy swojem, dowodząc, że rosyjski chłop jest niechlują i lubi świństwo, i żeby wyprowadzić go z tego stanu, należy mieć władzę, której brak