Strona:Leon Tołstoj - Anna Karenina Tom II.djvu/149

Ta strona została przepisana.

będzie bogatszym, będzie miał więcej wolnego czasu... a wtedy szkoły powstaną same przez się.
— Jednakże w całej Europie szkoły są obowiązujące...
— Nie rozumiem jednak, jak pan może w takim razie zgadzać się pod tym względem ze Spencerem...
Lecz w tej chwili w oczach Swiażskiego mignął wyraz przestrachu i Świaźski zawołał, śmiejąc się na głos:
— Doprawdy te krosty i kury są doskonałe! Czy pan to w istocie osobiście słyszał?
Lewin przekonał się, że w żaden sposób nie uda mu się odszukać związku pomiędzy myślami tego człowieka, a wygłaszanemi przez niego zasadami i postępkami jego. Widocznie dla Swiażskiego obojętnem było, dokąd prowadzi go rozumowanie, potrzeba mu tylko było samego procesu rozumowania i nie lubiał, gdy ten proces rozumowania doprowadzał go do punktu, z którego już nie było wyjścia, unikał więc tego i starał się natychmiast zmienić temat rozmowy.
Wszystkie wrażenia tego dnia, poczynając od wrażenia, jakie wywarł na nim chłop, spotkany po drodze, które to wrażenie zdawało się być jakby podstawą wszystkich dzisiejszych wrażeń, wzruszyły nadzwyczaj Lewina. Ten sympatyczny Świażski, który ma inne poglądy na użytek powszechny i widocznie jakieś inne, ukryte przed nim, Lewinem; swe najzupełniej osobiste przekonania, a wraz z nim cały tłum, któremu na imię legion, a który kieruje społeczeństwem z pomocą obcych mu poglądów; ten zniechęcony właściciel ziemski, mający zupełną słuszność w swych dowodzeniach, które wymęczyło na nim życie, lecz nie mający racyi z powodu ryczałtowego potępiania całej, i to w dodatku najlepszej klasy społeczeństwa rosyjskiego; własne niezadowolenie ze swej działalności i mglista nadzieja poprawienia tego wszystkiego — wszystko to zlewało się razem w uczucie wewnętrznej trwogi i oczekiwania bliskiego rozwiązania.
Zostawszy się sam na sam w przeznaczonym dla siebie pokoju i leżąc na sprężynowym materacu, podrzucającym za