Strona:Leon Tołstoj - Anna Karenina Tom II.djvu/158

Ta strona została przepisana.

stróż, u którego zatrzymał się na chwilę, aby osuszyć ubranie, pochwalał widocznie jego plany i wyraził nawet chęć przystąpienia do spółki, co do kupowania bydła.
„Powinienem tylko uparcie dążyć do celu, a dopnę swego, — myślał Lewin — a nad tem warto popracować i połamać głowę. To nietylko mój osobisty interes, lecz kwestya pierwszorzędnej wagi dla całego społeczeństwa. Powinien uledz zupełnej zmianie nietylko system gospodarczy, lecz przedewszystkiem położenie całego narodu; zamiast nędzy, powszechne bogactwo, zamiast nieporozumień i swarów, zgoda i wspólne dążenie do wyraźnie określonego celu. Jednem słowem niekrwawa rewolucya, która pomimoto będzie największą ze wszystkich, jakie były dotąd, najprzód w małem kole naszego powiatu, później w gubernii, w Rosyi, w całym świecie. Myśl sprawiedliwa nie może nie być płodną i owocną i, zaiste, warto popracować dla takiego celu! A to, że to ja uczyniłem, Kostia Lewin, który przyjechał na bal w czarnym krawacie i któremu Szczerbacka dała odkosza, i który sam sobie przedstawia się godnym litości, to niczego nie dowodzi. Przekonany jestem, że Franklin, gdy zastanawiał się nad sobą, miał się również za godnego litości i również nie dowierzał sobie. Ale to nic nie znaczy; i on miał zapewne swą Agafię Michajłownę, której powierzał swe tajemnice.“
Było już zupełnie ciemno, gdy Lewin pogrążony w myślach tego rodzaju podjeżdżał do domu.
Ekonom wrócił już od kupca i przywiózł część pieniędzy za pszenicę, zawarł również umowę z chłopem i dowiedział się po drodze, że zboże wszędzie pozostało w polu, tak, że sto sześćdziesiąt kóp, które pozostały niezwiezione z pól Lewina, były niczem w porównaniu z tem, co się działo w sąsiednich majątkach.
Po obiedzie Lewin, jak zwykle, siadł z książką w ręku na fotelu i czytając, myślał w dalszym ciągu o swej wycieczce za granicę. Dzisiaj całe znaczenie jego zamysłów