— Maryę Nikołajewnę? jakto?...i za co?
— To zła kobieta, narobiła mi masę nieprzyjemności...
Ale Mikołaj nie opowiedział jakiego rodzaju były te nieprzyjemności, nie mógł przecież powiedzieć, iż dlatego wypędził Maryę Nikołajewnę, że ta dawała mu lekką herbatę, a przedewszystkiem, że pielęgnowała go jak chorego.
— W ogóle pragnę teraz żyć zupełnie inaczej... rozumie się, że ja, jak i wszyscy, popełniałem głupstwa, lecz pieniądze, to rzecz najmniejszej wagi i nie żal mi ich wcale... obym tylko był zdrów, a zdrowie moje, Bogu dzięki, poprawiło się jakoś.
Lewin słuchał brata i zamyślił się, lecz nie mógł wymyśleć nic takiego, z czem mógłby odezwać się; Mikołaj poznał się zapewne na tem, gdyż zaczął wypytywać brata, jak mu się powodzi, a Lewin rad był, że może mówić o sobie, gdyż mógł rozmawiać najzupełniej szczerze. Opowiadał więc bratu o swych zamiarach i o tem, co już uczynił, aby je urzeczywistnić.
Mikołaj słuchał, lecz widać było po nim, że go to nic nie obchodzi.
Ci dwaj ludzie byli do tego stopnia bliscy sobie, że najmniejszy ruch, każda intonacya mówiła im obydwom daleko więcej, niż wszystko, co da się wypowiedzieć słowami.
Obydwaj byli zajęci obecnie jedną i tą samą myślą, która pochłaniała wszystkie inne, to jest chorobą i bliską śmiercią Mikołaja. Lecz ani jeden, ani drugi nie miał odwagi mówić o niej i dlatego wszystko, co tylko mogli mówić między sobą, musiało być kłamstwem, gdyż nie mogli rozmawiać o tem, co zajmowało ich wyłącznie.
Nigdy jeszcze Lewin nie był tak zadowolonym, że wieczór ma się już ku końcowi i że trzeba już iść spać. Nigdy na żadnej, nawet na najbardziej oficyalnej wizycie, nie był do tego stopnia nieszczerym i nieswoim jak dzisiaj. Poczucie, że jest nieszczerym i doznawane wyrzuty sumienia czyniły go jeszcze bardziej nieszczerym i nienaturalnym; chciało
Strona:Leon Tołstoj - Anna Karenina Tom II.djvu/163
Ta strona została skorygowana.