lęgnować dzieci, przesiedział przy nich trzy tygodnie i jak najlepsza niańka zajmował się niemi.
— Opowiadam Konstantemu Dmitryczowi o Turowcynie i o szkarlatynie — rzekła Kiti, pochylając się ku siostrze.
— W istocie dobry, paczciwy człowiek — szepnęła Dolly, spoglądając na Turowcyna, który, domyślając się, że o nim mowa, uśmiechał się łagodnie.
Lewin raz jeszcze spojrzał na Turowcyna i zadziwił się, jak to mogło się stać, że nie poznał się odrazu na dobroci tego człowieka.
— Przepraszam, stokrotnie przepraszam, nigdy już nie będę źle myślał o ludziach! — rzekł wesoło, szczerze wypowiadając to, co czuł w danej chwili.
W rozmowie, jaka się wszczęła o prawach kobiet, były dość drażliwe kwestye co do nierówności praw w małżeństwie; Piescow podczas obiadu parę razy potrącał o nie, lecz Siergiej Iwanowicz i Stepan Arkadjewicz zręcznie odsuwali go od nich.
Gdy wszyscy powstawali od stołu i gdy panie odeszły do salonu, Piescow, nie idąc za niemi, zwrócił się do Aleksieja Aleksandrowicza i zaczął mówić o głównej przyczynie tej nierówności. Nierówność praw małżonków, zdaniem jego, polegała na tem, że wiarołomstwo męża i wiarołomstwo żony jest niejednakowo karane i przez prawo, i przez opinię.
Stepan Arkadjewicz zbliżył się prędko do Aleksieja Aleksandrowicza, częstując go cygarami.
— Dziękuję, nie palę — odparł Aleksiej Aleksandrowicz spokojnie, i jakby naumyślnie chcąc pokazać, że nie lęka się tej rozmowy, zwrócił się z obojętnym uśmiechem do Piescowa.
— Jestem przekonany, że powody takiego poglądu leżą w samej treści rzeczy — rzekł i chciał przejść do salonu,