czasu usiłowali dowieść sobie nawzajem, oddawna już, jeszcze z początku sprzeczki, było im doskonale wiadomem, lecz że każdy jest innego zdania i dlatego nie chce wyraźnie wypowiedzieć je, aby przez to nie zostać pokonanym. Na samym sobie przekonywał się często, że czasami podczas sporu można dobrze zrozumieć to, co chce dowieść przeciwnik, i wtedy nabiera się nagle tego samego zdania i odrazu przystaje się na to, a wtedy wszystkie dowody padają same przez się, jako najzupełniej zbyteczne; czasami zaś doświadczał wręcz czego innego: gdy wypowie się nareszcie swój pogląd i gdy na poparcie jego przytoczy się najromaitsze dowody, jeśli szczególniej mówi się wszystko szczerze i z przejęciem, to nagle oponent zgadza się ze zdaniem wego przeciwnika i zaprzestaje sprzeczki. To właśnie Lewin chciał powiedzieć Kiti.
Ona zmarszczyła czoło, chcąc zrozumieć go, lecz z chwilą, gdy zaczął jej jaśniej tłumaczyć, o co mu chodzi, Kiti już go zrozumiała.
— Rozumiem; trzeba wiedzieć o co idzie przeciwnikowi, jakie jest jego zdanie, w takim razie można...
Kiti zrozumiała i wypowiedziała już zupełnie dobrze jego myśl, którą on źle wyraził. Lewin uśmiechnął się radośnie, gdyż uderzyło go to nagłe przejście od zaplątanej, obfitującej w wyrazy sprzeczki z Piescowym i bratem, do tego lakonicznego i jasnego wykładu najbardziej skomplikowanych myśli, do którego nie trzeba było prawie używać wyrazów.
Szczerbacki odszedł od nich, a Kiti podeszła do rozstawionego stolika do kart, usiadła przy nim i wziąwszy kredkę, zaczęła rysować na zielonem suknie rozchodzące się koła.
Oboje wznowili rozmowę, jaką prowadzono podczas obiadu: o emancypacyi i pracy kobiet. Lewin zgadzał się ze zdaniem Darji Aleksandrowny, że panna, która nie wyszła za mąż, może znaleźć odpowiednie dla siebie zajęcie w swej
Strona:Leon Tołstoj - Anna Karenina Tom II.djvu/232
Ta strona została skorygowana.