Strona:Leon Tołstoj - Anna Karenina Tom II.djvu/253

Ta strona została skorygowana.

Nikt nie poznał go, tylko ja jedna, a i to mi trudno było. Trzeba znać jego oczy, Sieroża ma takie same, i dlatego nie mogę patrzeć na nie! Czy dali Sieroży obiad? Wiem przecież, że wszyscy zapomną o nim... on tylko jeden nie zapomniałby. Trzeba przenieść Sierożę do jadalnego pokoju i poprosić Mariettę, by nocowała z nim.
Nagle Anna skurczyła się, przycichła i ze strachem, jakby spodziewając się uderzenia, jakby broniąc się przed niem, ukryła twarz w rękach — ujrzała męża.
— Nie, nie — poczęła mówić — nie lękam się go, lękam się śmierci! Aleksieju, podejdź tutaj. Pilno mi, gdyż mam niewiele czasu, niewiele życia pozostało mi... dostanę zaraz gorączki i nie będę nic rozumiała. Teraz rozumiem już... rozumiem wszystko i widzę wszystko...
Pomarszczone oblicze Aleksieja Aleksandrowicza nabrało wyrazu cierpienia; wziął ją za rękę i chciał coś powiedzieć, lecz nie mógł nic wymówić; dolna warga drżała mu, lecz wciąż jeszcze walczył z ogarniającem go wzruszeniem i tylko od czasu do czasu spoglądał na żonę. I za każdym razem, gdy spojrzał na nią, widział jej oczy, patrzące na niego z miłością, jakiej nigdy jeszcze w niej nie widział.
— Poczekaj, ty nie wiesz... Poczekajcie... poczekajcie... — przestała mówić, zdając się zbierać myśli. — Tak — rozpoczęła znowu po chwili — tak, tak, tak... oto, co chciałam powiedzieć... nie dziw mi się... jestem zawsze ta sama... Lecz we mnie jest druga, ja lękam się jej... ona pokochała tamtego i ja chciałam znienawidzieć cię, ale nie mogłam zapomnieć o tamtej, która była wpierw. Tamta, to nie ja. Teraz jestem samą sobą, taką jak byłam. Teraz umieram, wiem, że umrę, spytaj się jego tam. I teraz czuję, oto one, pudowe ciężary na rękach, na nogach, na palcach. Palce, widzisz, jakie one są ogromne! Lecz to wszystko skończy się prędko... Pragnę tylko, abyś mi przebaczył, przebaczył zupełnie! Ohydna jestem, wstrętna jestem, lecz niania mi mówiła że była raz święta męczennica... jak się