dział, że w słowach szwagra objawia się ta potężna, brutalna siła, która kieruje jego, Karenina, życiem i której on będzie musiał uledz.
— Pytanie tylko, na jakich warunkach zgodzisz się na rozwód. Ona niczego nie żąda, nie śmie o nic prosić cię i oddaje się cała na twą łaskę i niełaskę.
„Boże mój! Boże! za co?“ — pomyślał Karenin, przypominając sobie, co mu adwokat mówił o rozwodach i wiedząc, że będzie musiał całą winę wziąć na siebie i zasłonił ze wstydu twarz ręką, tymsamym zupełnie ruchem, jakim zasłaniał się Wroński.
— Jesteś wzruszonym, rozumiem to dobrze; lecz jeżeli pomyślisz...
„I temu co uderzył cię w prawy policzek, nadstaw lewy, a temu co zdjął ci wierzchnie ubranie, oddaj koszulę“ — przypomniał sobie Aleksiej Aleksandrowicz.
— Tak, tak! — zawołał piskliwym głosem — wezmę cały wstyd na siebie, oddam nawet syna, lecz... lecz czy nie lepiej dać temu spokój? A zresztą rób jak chcesz...
I Karenin, odwracając się od szwagra tak, żeby nie mógł mu patrzeć w twarz, siadł na krześle pod oknem, czuł się nadzwyczaj nieszczęśliwym, wstydził się, lecz wraz z tym wstydem i nieszczęściem doznawał radości i zachwytu z powodu wzniosłego zwycięstwa nad samym sobą.
Stepan Arkadjewicz był wzruszony, przez czas jakiś nie odzywał się zupełnie.
— Aleksieju Aleksandrowiczu! wierzaj mi, iż ona oceni twą wspaniałomyślność — rzekł po chwili — widocznie, taka już wola Boska — dodał i wyrwawszy się z tem, spostrzegł natychmiast, że powiedział głupstwo i zaledwie powstrzymał się od śmiechu ze swej własnej głupoty.
Karenin chciał coś odpowiedzieć, lecz łzy zatamowały mu głos.
— Jest to nieszczęście, spowodowane siłą wyższą i trzeba się z niem pogodzić. Uważam je jako fakt doko-
Strona:Leon Tołstoj - Anna Karenina Tom II.djvu/280
Ta strona została skorygowana.