Strona:Leon Tołstoj - Anna Karenina Tom II.djvu/296

Ta strona została skorygowana.

Swej dobroci dopomógł panu i zmiłował się nad nim... — zakończył. — „Niech Pan i Bóg nasz, przez łaskę Swą i miłosierdzie ku ludziom, ci, synu mój“... — i zmówiwszy rozgrzeszającą modlitwę, kapłan udzielił Lewinowi błogosławieństwa.
Wróciwszy do domu, Lewin doznawał radosnego uczucia, że nie potrzebował kłamać. Prócz tego pozostało mu mętne wspomnienie, że słowa tego dobrego i miłego staruszka nie były tak głupiemi, jak mu się z początku zdawało, i że w tem wszystkiem jest coś takiego, co należy sobie wytłumaczyć dokładnie.
„Ma się rozumieć, że nie teraz — pomyślał Lewin — lecz kiedyindziej, później.“ Lewin teraz jeszcze bardziej niż przedtem czuł, że w duszy swej ma coś niewyraźnego, i że w stosunku jego do religii jest coś takiego, co wyraźnie dostrzegał i czego nie lubiał w innych, i co miał zawsze za złe przyjacielowi swemu Swiażskiemu.
Spędzając ten wieczór razem z narzeczoną u Dolly, Lewin był w doskonałym humorze i objaśniając Stepanowi Arkadjewiczowi swój stan podniecenia, w jakim znajdował się, zauważył, że jest mu tak wesoło, jak temu psu, którego uczono skakać przez obręcz, i który zrozumiawszy wreszcie o co chodzi i przeskoczywszy przez tę obręcz, skomli z radości i machając ogonem, skacze z zachwytu na stoły i okna.

II.

W dzień ślubu Lewin, stosując się do zwyczaju[1], nie widział swej narzeczonej i jadł obiad u siebie w hotelu, razem z trzema nieżonatymi przyjaciółmi, którzy wypadkiem zeszli się u niego: Siergiejem Iwanowiczem, Katawasowym, swym uniwersyteckim kolegą, obecnie profesorem nauk przyrodniczych, którego Lewin spotkał na ulicy i zaciągnął do siebie, i z Czyrikowym, swym drużbą, moskiewskim sędzią

  1. Zachowywanie zwyczajów przestrzegały ściśle księżna i Darja Aleksandrowna.