kwi. Od czasu do czasu wchodziła jedna z kobiet, stojących na ulicy, której udało się zmylić czujność oficera policyi lub też uprosić go. Widzowie ci przyłączali się do tłumu, stojącego po lewej stronie. I krewni i publiczność przeszli już przez wszystkie fazy oczekiwania.
Z początku myślano, że państwo młodzi przyjadą lada chwila i opóźnianiu się ich nie przypisywano żadnego znaczenia. Potem zaczęto coraz częściej spoglądać na drzwi i przebąkiwać, że musiało się stać coś niezwykłego. Jeszcze potem opóźnienie to poczęło wydawać się wszystkim dość zagadkowem, i krewni, i goście usiłowali pokazywać po sobie, że ani narzeczony, ani narzeczona nic ich nie obchodzą i poczęli rozmawiać półgłosem.
Protodyakon kaszlał ze zniecierpliwieniem, że aż szyby drżały w oknach, zdając się przypominać zebranym o wartości swego czasu. Na chórze słychać było, jak znudzeni śpiewacy próbują głosów. Duchowny wysyłał nieustannie to diaczka, to diakona, aby dowiedzieli się, czy pan młody nie przyjechał przypadkiem, sam zaś w liliowej kapie i haftowanym pasie, podchodził coraz częściej do bocznych drzwi, oczekując pana młodego. Wreszcie jedna z dam, popatrzywszy na zegarek, odezwała się: „a jednak to dziwna rzecz!“ i wszyscy zaniepokoili się i głośno zaczęli objawiać swe niezadowolenie i zdumienie. Jeden z drużbów pojechał dowiedzieć się, co się stało z panem młodym. Kiti tymczasem, ubrana już oddawna, w białej sukni, w długim welonie i we wianku z pomarańczowych kwiatów na głowie, z drużką i siostrą swą Lwową, stała w obszernym salonie Szczerbackich i spoglądała w okno, oczekując już przeszło od pół godziny na swego drużbę, który miał natychmiast dać znać o przyjeździe pana młodego do cerkwi.
Lewin zaś chodził po swoim numerze, w spodniach, lecz bez kamizelki i fraka, wyglądając co chwila przez uchylone drzwi na korytarz; lecz w korytarzu nie pojawiał się ten, na kogo Lewin czekał i Lewin cofając się i machając z roz-
Strona:Leon Tołstoj - Anna Karenina Tom II.djvu/304
Ta strona została skorygowana.