„Módlmy się do Boga, aby zesłał im zupełną, spokojną miłość i pomoc swą“ — zdawała się rozbrzmiewać cała cerkiew głosem protodyakona.
Lewin słuchał uważnie słów modlitwy i zastanawiał się nad niemi. „Że też oni domyślili się, iż właśnie pomocy, pomocy, pomocy potrzeba mi przede wszystkiem!“... — myślał, przypominając sobie swe niedawne obawy i zwątpienia. — „Ja nic nie wiem i pojęcia niemam, jak radzić sobie bez niczyjej pomocy w tej strasznej sprawie. Teraz właśnie pomoc jest mi konieczną!“
Gdy protodyakon skończył modlitwę, ksiądz z brewiarzem w ręku zwrócił się do państwa młodych:
„Boże przedwieczny, któryś zjednoczył rozprószonych“ — czytał łagodnym, monotonnym głosem — „i któryś dał im nierozerwalny węzeł miłości, któryś błogosławił Izaaka i Rebekę, któryś potomków ich uczynił spadkobiercami łask Swych, pobłogosław i te sługi Twoje, Konstantego i Katarzynę, kierując kroki ich drogą zbawienia wiecznego. Jako miłosiernemu i rodzaj ludzki miłującemu Panu odajemy chwałę Tobie Ojcu, Synowi i Duchowi świętemu, teraz i zawsze i na wieki wieków!“ „Amen!“ — rozległ się znowu niewidzialny chór. — „Któryś zjednoczył rozprószonych, i któryś dał im nierozerwalny węzeł miłości... jak mądre są te słowa i jak odpowiadają temu, co czuję w tej chwili!“ — myślał Lewin. — „Czy też ona doznaje tego samego uczucia co i ja?“
I obejrzawszy się, spotkał jej spojrzenie, a z wyrazu tego spojrzenia wywnioskował, że rozumiała również jak i on. Lecz mylił się, gdyż ona prawie zupełnie nie rozumiała słów obrzędu i nawet nie słuchała ich podczas ceremonii. Nie mogła słuchać i rozumieć ich, do tego stopnia silnem było w niej to jedno uczucie, które napełniało jej duszę i wzmagało się coraz bardziej. Uczuciem tem była radość, że spełniło się już zupełnie to, co przeszło od półtora miesiąca spełniało się w jej duszy i co w ciągu tych sześciu tygodni napełniało ją szczęściem i przestrachem. Tego dnia,
Strona:Leon Tołstoj - Anna Karenina Tom II.djvu/310
Ta strona została skorygowana.