Strona:Leon Tołstoj - Anna Karenina Tom II.djvu/322

Ta strona została skorygowana.

Aleksieja Aleksandrowicza i Wrońskiego, Goleniszczewowi zdawało się, iż najzupełniej pojmuje Annę. Zdawało mu się, że pojmuje to, czego ona sama nie była w stanie pojąć zupełnie, mianowicie w jaki sposób mogła, uczyniwszy męża nieszczęśliwym, porzuciwszy i jego i syna, i utraciwszy opinię, czuć się wesołą i szczęśliwą.
— Pałac ten jest w przewodniku — rzekł Goleniszczew o pałacu wynajętym przez Wrońskiego — znajduje się tam śliczny Tintoretto... z ostatnich czasów mistrza.
— Wiecie państwo... taka śliczna pogoda, chodźmy tam, obejrzymy jeszcze raz — powiedział Wroński, zwracając się do Anny.
— Świetny pomysł, zaraz pójdę włożyć kapelusz. Powiadasz, że gorąco? — zapytała, zatrzymując się we drzwiach i spoglądając z zapytaniem na Wrońskiego. I gorący rumieniec oblał jej twarz.
Wroński domyślił się z jej spojrzenia, że nie wiedziała na jakiej stopie on, Wroński, chce stanąć z Goleniszczewym, i że obawia się, czy zachowuje się tak, jak on życzy sobie tego.
I Wroński popatrzał na nią czule i przeciągle.
— Nie, nie bardzo — odrzekł.
Annie wydawało się, że pojęła już wszystko, przedewszystkiem zaś, że jest z niej zadowolonym i uśmiechnąwszy się, szybkim krokiem opuściła pokój.
Przyjaciele spojrzeli na siebie i na twarzach oby dwóch odbiło się pewne zakłopotanie, jak gdyby Goleniszczew, który widocznie zachwycał się nią, chciał porozmawiać o niej, a nie wiedział jak się wziąć do tego, Wroński zaś zdawał się również chcieć i obawiać tego samego.
— A więc — zaczął Wroński, aby nawiązać jakąbądż rozmowę. — Zamieszkałeś więc tutaj? Ciągle pracujesz nad tem samem? — mówił dalej, przypominając sobie, iż słyszał, że Goleniszczew pisze jakieś dzieło...
— Tak, pisze drugą część Dwóch podstaw — odpowiedział Goleniszczew, rumieniąc się z radości, że zadano mu