Strona:Leon Tołstoj - Anna Karenina Tom II.djvu/324

Ta strona została skorygowana.

na swoją zachwycającą, pełną życia i szczęścia przyjaciółkę, Goleniszczew opamiętał się i z początku był pochmurnym i bez humoru, lecz Anna, która chciała dogodzić wszystkim (w tych czasach ciągle była w takiem usposobieniu), swą prostotą i wesołością doprowadziła go prędko do równowagi; chcąc rozruszać go, zaczęła rozmawiać z nim o malarstwie, na którem znał się bardzo dobrze i słuchała go z uwagą. Całe towarzystwo doszło piechotą do wynajętego domu, aby obejrzeć go.
— Bardzom zadowolona z jednej rzeczy — rzekła Anna do Goleniszczewa, gdy powrócili do hotelu — Aleksiej będzie miał bardzo wygodne atelier. Weź koniecznie ten pokój — zwróciła się do Wrońskiego po rosyjsku i mówiąc do niego „ty“, gdyż wiedziała już, że w ich osamotnieniu Goleniszczew uważanym będzie za domownika, i że niema żadnej potrzeby krępować się jego obecnością.
— Alboż ty malujesz? — zapytał Goleniszczew, zwracając się ku Wrońskiemu.
— Tak, dawniej malowałem i teraz znowu zacząłem trochę — odparł Wroński, rumieniąc się.
— Ma bardzo dużo talentu — rzekła Anna z radosnym uśmiechem — ja, ma się rozumieć, nie jestem znającym się sędzią, lecz ci, co naprawdę się znają na malarstwie, powiadają to samo.

VIII.

Anna w tym pierwszym okresie swego wyzwolenia i szybkiego powrotu do zdrowia, czuła się szczęśliwą do tego stopnia, że nie mogła darować sobie tego szczęścia i radości, jaką napełniało ją życie. Wspomnienie o nieszczęściu, jakie spotkało jej męża, którego to nieszczęścia była przyczyną, nie zatruwało jej radości. Wspomnienie to z jednej strony było zbyt strasznem, aby myśleć o niem, z drugiej zaś strony, nieszczęście jej męża dało jej samej zbyt