Strona:Leon Tołstoj - Anna Karenina Tom II.djvu/332

Ta strona została skorygowana.

rwała stanowczo rozprawiającemu Goleniszczewowi — jedźmy do niego!
Goleniszczew opamiętał się i z chęcią przystał na propozycye Anny; ponieważ artysta mieszkał dość daleko, postanowiono pojechać do niego powozem.
Po upływie godziny powóz z Anną, Goleniszczewem i Wrońskim, siedzącym na przedniem siedzeniu, zajechał przed nowy brzydki dom. Dowiedziawszy się od żony stróża, która wyszła na ich spotkanie, że Michajłow przyjmuje u siebie w pracowni, lecz że obecnie jest w mieszkaniu, odległem o parę kroków, całe towarzystwo posłało mu swe bilety z prośbą o pozwolenie zwiedzenia pracowni.

X.

Malarz Michajłow, gdy mu przyniesiono bilety Wrońskiego i Goleniszczewa, był, jak zwykle, zajęty pracą; ranek spędził w pracowni na malowaniu swego dużego obrazu; wróciwszy do domu, rozgniewał się na żonę, że nie potrafiła rozmówić się z gospodynią, upominającą się o komorne.
— Mówiłem ci ze dwadzieścia razy, abyś nie bawiła się w żadne gadaniny. I tak już jesteś głupia, a jak zaczniesz w dodatku gadać po francusku, toś trzy razy jeszcze głupsza! — zawołał po dość długiej i ożywionej sprzeczce.
— Nie moja wina, żeś się zadłużył. Gdybym miała pieniądze...
— Daj mi spokój, na miłość Boską! — zawołał Michajłow ze łzami w oczach, i zatykając sobie uszy, poszedł do swego gabinetu, gdzie zamknął się na klucz. — „Strasznie głupia!“ — szepnął, siadł koło stołu i wyjąwszy z teki rozpoczęty rysunek, począł go wykańczać z gorączkowym pośpiechem.
Michajłow nigdy nie pracował z takim zapałem i powodzeniem, jak wtedy, gdy mu się w życiu nie wiodło, a szczególniej wtedy, gdy pokłócił się z żoną... „Ach, żeby