wać, tylko ze zwykłą sobie stanowczością, nic nie mówiąc nikomu i nie usprawiedliwiając się ani przed sobą, ani przed nikim, przestał zajmować się malarstwem.
Lecz gdy nie stało tego zajęcia i dla niego i dla Anny, która nie mogła nadziwić się dość jego zniechęceniu, życie we włoskiem mieście stało się strasznie nudnem; pałac począł się nagle wydawać im nadzwyczaj brudnym i starym, plamy na portyerach, szpary w podłogach, poodrywane gzymsy zbrzydły im, i do tego stopnia poczęli ich nudzić wciąż jedni i ci sami znajomi: Goleniszczew, włoski profesor i turysta Niemiec, że powzięli oboje zamiar wjazdu; postanowili wyjechać do Rosyi na wieś. W Petersburgu Wroński chciał załatwić z bratem sprawy majątkowe, a Anna zabaczyć się z synem, lato zaś chcieli spędzić w dużym, dziedzicznym majątku Wrońskiego.
Lewin był już żonaty od trzech miesięcy; był szczęśliwy, ale zupełnie nie w taki sposób, jak się spodziewał; na każdym kroku rozczarowywał się co do poprzednich swych marzeń, oczarowywały go zaś rzeczy, jakich się zupełnie nie spodziewał. Był szczęśliwym, lecz rozpocząwszy życie rodzinne, przekonywał się na każdym kroku, że życie to jest zupełnie innem, niż je sobie wyobrażał; na każdym kroku Lewin doświadczał tego, czego doświadczyłby człowiek po wejściu do łódki, której lekkim, równym biegiem po jeziorze zachwycał się, stojąc na brzegu. Człowiek ten przekonałby się, że nie wystarcza siedzieć spokojnie i nie kołysać się, ale że należy mieć ciągle skupioną uwagę; że na chwilę nawet nie można zapominać dokąd się płynie; że pod nogami ma się wodę, i że trzeba wiosłować, co nieprzyzwyczajonym rękom sprawia ból; że łatwo jest tylko patrzeć na płynącą łódkę, a wiosłować i kierować nią jest ciężko, chociaż i przyjemnie.