Strona:Leon Tołstoj - Anna Karenina Tom II.djvu/351

Ta strona została skorygowana.

była mu bliską, lecz że teraz on sam nawet nie wie, gdzie kończy się ona, a zaczyna on. Zrozumiał to z tego bolesnego uczucia rozdwojenia, jakiego doznał; na razie uczuł się obrażonym, lecz spostrzegł natychmiast, że nie może być obrażonym przez nią, że ona, to on sam. W pierwszej chwili owładnęło nim uczucie, jakiego doznaje człowiek, który otrzymawszy silne uderzenie w plecy, odwraca się z gniewem i pragnieniem zemsty ku sprawcy bolu i przekonywa się, że to on sam uderzył się nienaumyślnie, że niema się na kogo gniewać, i że trzeba cierpliwie znieść ból.
Nigdy już potem nie dało mu się to odczuć z taką siłą, lecz wtedy, za pierwszym razem, nie mógł dość długo przyjść do siebie. Poczucie słuszności wymagało, aby się usprawiedliwił i dowiódł jej, że to ona jest winną; lecz dowieść jej winę, znaczyło bardziej jeszcze rozdrażnić ją, przez co powiększyłoby się tylko nieporozumienie, które go tak zmartwiło. Jedno poczucie skłaniało go ku temu, aby usprawiedliwić siebie i całą winę złożyć na nią, drugie zaś, silniejsze, aby prędko, o ile można najprędzej, załagodzić całe nieporozumienie, nie dając mu się rozjątrzyć. Przykro mu było pozostawać pod takim niesłusznym zarzutem, lecz jeszcze gorzej było narazić ją na przykrość, uniewinniając samego siebie. Człowiek w malignie, męczony bólem, chce oderwać od siebie, odrzucić bolące miejsce i opamiętawszy się, przekonywa się, że to bolące miejsce, to on sam. I z Lewinem również rzecz się miała; należało tylko starać się aby bolące miejsce było w stanie przecierpieć, i Lewin postanowił tak uczynić.
Pogodzili się. Ona, uznając swą winę, lecz nie przyznając się do niej, stała się czulszą dla niego i oboje doznali nowego, zwiększonego szczęścia miłości. Nie przeszkadzało to jednak, aby nieporozumienia takie nie powtarzały się, a nawet dość często, i to z najbardziej nieoczekiwanych, błahych powodów. Nieporozumienia te pochodziły często z tego powodu, że żadne z nich nie wiedziało jeszcze,