Strona:Leon Tołstoj - Anna Karenina Tom II.djvu/377

Ta strona została skorygowana.

ruszały się muszkuły, jak u człowieka głęboko zamyślonego. Lewin pomimowoli myślał jednocześnie z bratem o tem, jaki też przewrót odbywa się w nim obecnie, pomimo wszystkich jednak wysiłków swej myśli, aby kroczyć z nim na równi, widział z wyrazu tej spokojnej, surowej twarzy i z poruszania się muskułów nad brwiami, że umierający coraz lepiej i lepiej widzi to, co dla niego, Konstantego Lewina, pozostaje wciąż pokryte głębokim mrokiem...
— Tak, tak, w istocie — z namysłem, powoli powtórzył chory — zaczekajcie trochę! — i znowu pomilczał chwilę. — Tak! — nagle odezwał się z zupełnym spokojem, jak gdyby wiedział już wszystko — o Boże! — przemówił i westchnął ciężko.
Marya Nikołajewna dotknęła nóg chorego — „sztywnieją“ — szepnęła.
Długo, bardzo długo — zdawało się Lewinowi — chory leżał nie poruszając się zupełnie, od czasu do czasu wzdychał tylko ciężko. Lewin odczuwał już zmęczenie z natężenia umysłu; przekonywał się, że pomimo całego wysiłku swych władz umysłowych w żaden sposób nie może pojąć, aby w istocie tak było; widział, że umierający wyprzedził go znacznie w procesie myślenia, i nie mógł już zastanawiać się nad samą kwestyą śmierci, pomimowoli jednak przychodziło mu na myśl, co teraz trzeba będzie robić: zamykać oczy trupowi, ubierać go, zamawiać trumnę i t. p. I dziwna rzecz: widział, że jest zupełnie obojętnym i nie martwił się wcale, i nie żałował, że traci brata, a jeszcze mniej ubolewał nad Mikołajem, zazdrościł mu nawet, że ten wie o tem, co dla niego, Lewina, jest wciąż ciemnem i niedostępnem.
Konstanty dość długo siedział nad bratem, czekając końca, lecz koniec nie zbliżał się. Drzwi otworzyły się i ukazała się w nich Kiti. Lewin wstał, chcąc jej nie puszczać, lecz w tej chwili umierający poruszył się.
— Nie odchodź! — szepnął i wyciągnął rękę. — Lewin podał mu swoją i dał znak żonie, aby nie wchodziła.