Boga, aby przebaczył jej grzecby... i było dobrze... a teraz jak on będzie się zapatrywał na to?
— Nie zastanawiałem się nad tem — odparł Aleksiej Aleksandrowicz, któremu argumenty Lidyi Iwanownej zdawały się trafiać do przekonania.
Hrabina ukryła twarz w dłoniach i nie odzywała się, pogrążyła się w modlitwie.
— Jeśli pan pyta mnie o radę — rzekła, pomodliwszy się chwilę i odejmując ręce od twarzy — to nie radzę panu czynić tego. Czyż ja nie widzę, że pan cierpi i że wiadomość ta krwawi tylko pańskie rany? Przypuśćmy jednak, że pan, jak zwykle, zapomina o sobie... ale do czegóż to pana doprowadzi? Tylko do nowych cierpień i do męczarni, na jakie narazimy dziecko? Jeżeli w niej pozostało choć trochę ludzkich uczuć, nie powinna sama życzyć sobie tego. Ja nie wahając się ani chwili, stanowczo odradzam panu i, jeżeli pan pozwoli mi, odpiszę jej.
Aleksiej Aleksandrowicz zgodził się, a hrabina Lidya Iwanowna napisała następujący list:
Wspomnienie o Pani może dać powód Jej synowi do zadawania pytań, na które nie będzie mu można dać odpowiedzi, nie wzbudzając w duszy dziecka krytycznego zapatrywania się na to, co powinno być dla niego świętem. Zechce więc Szanowna pani zapatrywać się na odmowę Swego męża z punktu widzenia chrześcijańskiej miłości. Błagam Najwyższego o miłosierdzie nad Nią.
List ten osiągnął ów ukryty cel, który Lidya Iwanowna taiła przed sobą, obraził on Annę do głębi duszy.
Aleksiej Aleksandrowicz zaś, ze swej strony, wróciwszy do domu od Lidyi Iwanownej, nie był w stanie oddawać się tego wieczoru swym zwykłym zajęciom i czuć się tak spokojnym na duchu, wierzącym i będącym na drodze do zbawienia, jakim czuł się już od jakiegoś czasu.