Strona:Leon Tołstoj - Anna Karenina Tom II.djvu/406

Ta strona została skorygowana.

w jego podbródek, zwieszający się między siwemi bokobrodami, którego nikt prócz Sieroży nie dostrzegał, gdyż Sieroża tylko patrzał na Kapytonycza zawsze z dołu.
— A córka twoja dawno była u ciebie po raz ostatni?
Córka szwajcara była baletnicą.
— Nie może przecież przychodzić w powszedni dzień... Ona także uczy się, i panicz również musi się uczyć... niech panicz już idzie...
Wszedłszy do pokoju, Sieroża, zamiast zaraz wziąć się do lekcyj, podzielił się z guwernerem swemi przypuszczeniami, że w przyniesionej paczce musi być maszyna.
— A panu co się zdaje? — zapytał.
Ale Wasilemu Łukiczowi zdawało się tylko, że Sieroża powinien powtarzać gramatykę, gdyż nauczyciel ma przyjść o godzinie drugiej.
— Niech mi pan tylko powie, Wasylu Łukiczu — zapytał nagle, siedząc już za stolikiem i trzymając w ręku książkę, co jest wyższego nad Aleksandra Newskiego? Wie pan, że papa dostał Aleksandra Newskiego?
Wasilij Łukicz odpowiedział, że Włodzimierz.
— A nad Włodzimierza?
— Najwyższym jest order św. Andrzeja.
— A jeszcze wyższym od św. Andrzeja?
— Niewiem.
— Jakto... nawet pan nie wie? — i Sieroża oparł się na łokciach i zamyślił się.
Rozmyślania jego były nadzwyczaj różnorodne i skomplikowane: rozmyślał nad tem, jak jego ojciec otrzyma nagle i Włodzimierza i Andrzeja, i jak on, Sieroża, z tego powodu dzisiaj podczas lekcyj będzie grzeczniejszym niż zwykle, i jak sam, gdy dorośnie, dostanie wszystkie ordery, nawet i ten, jaki dopiero mają wymyślić, a który będzie wyższy od św. Andrzeja; tylko zdążą wymyślić, i on zaraz zasłuży, wymyślą jeszcze coś wyższego, on i na to natychmiast zasłuży.