strzegł jej, jak powieka strzeże oka, i bez klucza miłości nikogo nie wpuszczał do jej wnętrza. Ci, co go wychowywali, skarżyli się, że nie chciał się uczyć, a duszę jego rozpierało pragnienie wiedzy; uczył się on od Kapytonycza, od niańki, od Nadieńki, od Wasilja Łukicza, a nie od nauczycieli; ta woda, którą ojciec i nauczyciele chcieli skierować na swój młyn, przesączyła się już oddawna i pracowała gdzieindziej.
Ojciec ukarał Sierożę, nie pozwalając mu iść do Nadieńki, siostrzenicy Lidyi Iwanownej; kara ta jednak, jak się pokazało, stała się dla Sieroży źródłem przyjemności. Wasilij Łukicz był w dobrym humorze i pokazał mu, jak należy robić wiatraki. Cały wieczór zszedł mu nad tem zajęciem i nad marzeniami, aby zrobić taki młyn, na którym możnaby się kręcić: schwycić się rękoma za skrzydła, lub przywiązać się do nich i kręcić się. O matce Sieroża nie myślał cały wieczór, dopiero gdy się już położył, przypomniał sobie o niej i pomodlił się gorąco, aby matka jutro, w dzień jego urodzin, przestała się ukrywać i przyszła do niego.
— Wasilij Łukiczu, czy pan wie, o co ja się dzisiaj pomodliłem?
— Żeby się lepiej uczyć?
— Nie.
— O zabawki?
— Nie... nie zgadnie pan. To mój sekret! Jak się spełni, powiem panu... nie zgadł pan jeszcze dotąd?
— Nie, nie zgadnę... powiedz mi sam — rzekł Wasilij Łukicz, uśmiechając się, co mu się rzadko zdarzało. — Spij już, bo ja gaszę świecę.
— A ja bez świecy będę lepiej widział, na co patrzę i o co modliłem się. Mało co nie wygadałem swej tajemnicy! — roześmiawszy się wesoło, dodał Sieroża.
Gdy Wasilij Łukicz zagasił świecę, Sieroża słyszał i odczuwał obecność swej matki; stała ona przed nim i pieściła go swem spojrzeniem pełnem miłości; lecz zjawiły się wnet wiatraki, scyzoryk, wszystko pomieszało się i Sieroża zasnął.
Strona:Leon Tołstoj - Anna Karenina Tom II.djvu/412
Ta strona została skorygowana.