Strona:Leon Tołstoj - Anna Karenina Tom II.djvu/419

Ta strona została skorygowana.

powiedź hrabiny Lidyi Iwanownej. Milczenie hrabiny upokorzyło ją i zabolało, lecz list i to wszystko, co czytała między jego wierszami, tak ją rozdrażnił, do tego stopnia oburzyła ją ta zawziętość, która nawet nie chciała zwrócić uwagi na jej gorącą miłość ku synowi, że uczuła żal i do męża i do hrabiny Lidyi Iwanownej, i przestała poczuwać się do winy.
„Ten chłód, to udawanie uczucia! — mówiła sama do siebie — chcieli i mnie dopiec do żywego i dziecku uczynić krzywdę, a ja miałabym im uledz... Za nic! Ona jest gorszą odemnie. Ja nie kłamię przynajmniej.“ I odrazu postanowiła, że jutro, w sam dzień urodzin Sieroży, pojedzie wprost do mężowskiego domu, przekupi ludzi, zmyli ich czujność, lecz musi koniecznie zobaczyć się z synem i raz położyć kres temu wstrętnemu kłamstwu, jakiem oplatano nieszczęsne dziecko.
Anna pojechała do sklepu, nakupowała zabawek i obmyśliła cały plan działania: przyjedzie wczesnym rankiem o godzinie ósmej, nim Aleksiej Aleksandrowicz wstanie; będzie trzymała w ręku pieniądze, które da szwajcarowi i lokajowi, aby ci wpuścili ją, i nie podnosząc woalki, powie im, że chrzestny ojciec Sieroży przysłał ją, aby powinszowała solenizantowi i aby doręczyła mu upominek na imieniny; nie myślała tylko nad tem, co powie synowi.
Nazajutrz o godzinie ósmej rano Anna wysiadła sama jedna z wynajętej karety i zadzwoniła do bramy dawnego swego domu.
— Idź! zobacz co tam takiego. Jakaś pani — rzekł Kapytonycz nieubrany jeszcze, tylko w paltocie i w kaloszach, ujrzawszy przez okno kobietę, która z zasłoniętą twarzą stała pod samemi drzwiami. Pomocnik szwajcara, młody chłopak, którego Anna nie znała, nie zdążył jeszcze otworzyć drzwi na rozcież, gdy Anna wsunęła się do sieni, i wyjąwszy z mufki trzyrublówkę, wcisnęła mu ją prędko do ręki.
— Sieroża... Siergiej Aleksiejewicz — rzekła i poszła naprzód.