Strona:Leon Tołstoj - Anna Karenina Tom II.djvu/427

Ta strona została skorygowana.

sobie sprawy, po co tu jest właściwie. „Tak, to wszystko już minęło i ja znowu jestem sama“ — szepnęła, i nie zdejmując kapelusza, siadła na krześle, stojącem koło kominka, i patrząc się bezmyślnie na bronzowy zegar, stojący na stoliku pomiędzy oknami, oddała się swym myślom.
Pokojówka francuska, przywieziona z zagranicy, weszła do pokoju, pytając się, czy pani każe podać sobie suknię; Anna spojrzała na nią ze zdumieniem i odrzekła: „później!“ Przyszedł lokaj z kawą, „później!“ powiedziała i jemu.
Mamka, włoszka, nakarmiwszy dziewczynkę, weszła z nią i podała Annie małą. Pulchniutka, nadzwyczaj czysto utrzymywana dziewczynka, ujrzawszy matkę, wyciągnęła do niej, jak zawsze, gołe rączki, i uśmiechając się bezzębnemi usteczkami, zaczęła przebierać rączętami, jak ryba skrzelami, szeleszcząc niemi po nakrochmalonych fałdach haftowanej sukienki. Nie sposób było nie uśmiechnąć się, nie pocałować dziewczynki, nie sposób było nie podstawić jej palca, za który ona uchwyciła, gaworząc i drgając całem ciałkiem; nie sposób było nie podstawić jej wargi, którą mała uchwyciła natychmiast ustami. I Anna zrobiła to wszystko, wzięła ją na ręce, pohuśtała, ucałowała jej rumiane policzki i gołe łokcie; patrząc się jednak na to dziecko, bardziej jeszcze niż kiedykolwiek zdawała sobie sprawę, że uczucie, jakie żywi ku niej nie jest nawet miłością w porównaniu z tem uczuciem, jakie ma dla Sieroży. Dziewczynka była nadzwyczaj miłą, lecz nie ujmowała tak za serce. Na pierwsze dziecko, chociaż ono było dzieckiem niekochanego człowieka, Anna zużyła wszystkie siły swej miłości, która nie była wtedy zaspokojoną; dziewczynka przyszła na świat w bardzo trudnych warunkach, lecz Anna nie miała z nią nawet setnej części tych kłopotów, jakie miała z pierwszem dzieckiem. Po dziewczynce można tylko spodziewać się jeszcze wielu rzeczy w przyszłości, a Sieroża był już prawie człowiekiem, miał już swoje poglądy i uczucia, rozumiał już