Strona:Leon Tołstoj - Anna Karenina Tom II.djvu/51

Ta strona została skorygowana.

— Dziękuję, wolę się przejść. Dzieci, kto razem ze mną spróbuje ścigać się z końmi?
Dzieci znały Lewina bardzo mało, nie pamiętały, kiedy go widziały po raz ostatni, lecz nie objawiały względem niego tej nieśmiałości i dziwnego wstrętu, jaki dzieci okazują często nieznajomym dorosłym, którzy nie umieją im się podobać, gdyż są nienaturalni z niemi. Można podejść nienaturalnością najbardziej rozumnego, przenikliwego człowieka, lecz najbardziej ograniczone dziecko pozna się na niej i okazuje ku niej wstręt, choćby była jaknajstaranniej ukrywaną.
Lewin mógł mieć najrozmaitsze wady, ale nie było w nim ani śladu nienaturalności, więc dzieci od razu okazały mu przychylność, jaką widziały na obliczu matki.
Dwoje starszych wyskoczyło zaraz z powozu i pobiegło za nim tak samo, jak byłoby pobiegło za matką, niańką lub miss Hull. Lili również chciała iść do Lewina, więc matka podała mu dziewczynkę, a on posadził ją sobie na ramiona i pobiegł prędko.
— Niech się pani nie boi, Darjo Aleksiejewno — wolał Lewin, uśmiechając się — nie mogę jej przecież ani upuścić, ani rozbić.
Patrząc na jego zręczne, silne, ostrożne i uważne ruchy, matka uspokoiła się i wesoło i zachęcająco uśmiechaąc się, spoglądała na niego. Tutaj na wsi w towarzystwie dzieci i sympatycznej Darji Aleksiejewny, Lewin był w doskonałym humorze, w jakim bywał dość często i za który Marja Aleksiejewna szczególnie go lubiła. Biegając z dziećmi, Lewin uczył je gimnastyki, rozśmieszał miss Hull swą zabawną angielską wymową i opowiadał Darji Aleksiejewnie, jak spędza czas na wsi.
Po obiedzie Darja Aleksiejewna siedząc z nim sam na sam na balkonie, skierowała rozmowę na Kiti.
— Czy pan wie, że Kiti przyjedzie tutaj i spędzi ze mną resztę lata?