tylko nie psuć ich i nie kaleczyć moralnie, a będą zachwycające; stanowczo moje dzieci nie będą takie!“
Lewin pożegnał się i odjechał; Darja Aleksiejewna nie zatrzymywała go.
.
W połowie lipca zgłosił się do Lewina karbowy z majątku siostry, odległego o dwadzieścia wiorst od Pokrowskiego, z raportem o stanie robót w polu i o zbiorze siana, a w majątku siostry główny dochód przynosiły łąki. Poprzednich lat chłopi płacili po dwadzieścia rubli za dziesięcinę. Gdy Lewin wziął majątek pod swój zarząd, obejrzał pokosy, i przekonał się, że warte są więcej i zażądał za nie po dwadzieścia pięć rubli za dziesięcinę. Chłopi nie chcieli tyle płacić i Lewin podejrzywał ich, iż odstręczali innych kupców, pojechał więc wtedy sam na miejsce i kazał sprzątać łąki albo najmem, albo na części. Chłopi wszystkiemi siłami starali się przeszkodzić temu, lecz Lewinowi udała się próba i łąki przyniosły prawie dwa razy tyle dochodu co dawniej. W zaprzeszłym i w zeszłym roku przeciwdziałanie chłopów trwało w dalszym ciągu i sprzęt siana odbywał się tym samym trybem. W tym roku chłopi wzięli pokosy za trzecią cześć i karbowy przyjechał właśnie zameldować, że zebrano już siano i że on, lękając się deszczu, wezwał pisarza prowentowego, podzielił w jego obecności siano i postawił jedenaście stogów dla dworu. Z niepewnych odpowiedzi na pytania, ile było siana na głównej łące i z pospiechu karbowego, który rozdzielił siano bez opowiedzenia się i z całego zachowania się chłopa, Lewin zmiarkował, że z tem sianem jest jakaś nieczysta sprawa, postanowił więc sam pojechać i sprawdzić rzecz całą.
Przyjechawszy w obiadowej porze do wioski i zostawiwszy konie u chłopa, z którym znał się od dawna i z którym był w dobrych stosunkach, męża mamki, Lewin, chcąc