Strona:Leon Tołstoj - Anna Karenina Tom II.djvu/59

Ta strona została przepisana.

dowiedzieć się od niego szczegółów co do siana, poszedł do pasieki. Rozmowny, schludnie ubrany stary Parmenych, z radością przywitał się z Lewinem, pokazał mu całe swe gospodarstwo i opowiadał o swych pszczołach i o tegorocznem podbieraniu miodu, lecz na pytania Lewina co do siana dawał niechętne i niewyraźne odpowiedzi, co jeszcze bardziej umocniło Lewina w jego podejrzeniach, poszedł więc na łąkę obejrzyć stogi. W stogach nie mogło być po pięćdziesiąt wozów i aby udowodnić to chłopom, Lewin kazał sprowadzić wozy, które woziły siano, rozrzucić jeden stóg i przewieźć go do szopy. Tylko trzydzieści dwa wozów okazało się w stogu. Pomimo zapewnień karbowego, że siano jest jak puch i ze uleżało się w stogach, pomimo zaklinania się chłopów, że wszystko odbyło się sprawiedliwie i po bożemu, Lewin nastając na to, że siano dzielono bez jego rozkazu, oświadczył, że nie przyjmuje tego siana po pięćdziesiąt wozów w stogu. Po długich sporach sprawa skończyła się na tem, że chłopi przyjęli te jedenaście stogów po pięćdziesiąt wozów na rachunek swojej części, dla dworu zaś mają postawić nowe. Te spory i rozdział kopie zajęły czas do podwieczorku. Gdy całe siano podzielono już, Lewin poruczywszy pisarzowi dozór, usiadł na kopicy, oznaczonej gałązką wierzbiny i z przyjemnością przypatrywał się łące, mrowiącej się ludźmi.
Przed nim, za zakrętem, jaki tworzyła rzeka koło błotka, ciągnął się pstry sznur bab, gwarzących wesoło, a z rozrzuconego po łące siana, wysnuwały się prędko na jasnozielonej skoszonej łące szare wijące się smugi. Za babami szli chłopi z widłami i ze smug wyrastały szerokie, wysokie, pulchne kopice. Na lewo, na sprzątniętej już łące, skrzypiały wozy i znikały jedna za drugą kopice, podawane ogromnemi wiązkami i na ich miejscu stawały napierające na końskie zady, ciężkie wozy wonnego siana.
— W pogodę się zbiera, to też śliczne siano będzie! — rzekł stary chłop, siadając koło Lewina. — Herbata, a nie