Strona:Leon Tołstoj - Anna Karenina Tom II.djvu/79

Ta strona została skorygowana.

Pozycya, która, jak wczoraj wieczorem zdawało się jej, była zupełnie określoną, przedstawiała się obecnie nietylko nieokreśloną, ale nawet zupełnie bez wyjścia. Anna przeraziła się hańby, o której przedtem nie myślała ani przez chwilę; gdy tylko pomyślała o tem, jak postąpi sobie mąż, przychodziły jej do głowy najczarniejsze myśli: wyobrażała sobie, że w tej chwili przyjedzie plenipotent wypędzać ją z domu i że hańba jej ogłoszoną zostanie całemu światu, zapytywała się, dokąd udać się, gdy wypędzą ją z domu, i nie znajdowała odpowiedzi.
Gdy myślała o Wrońskim, wydawało się jej, że on już jej nie kocha, że ma jej już dosyć, że nie może zaufać mu i miała za to pewną niechęć do Wrońskiego. Zdawało się jej, iż te wyrazy, które powiedziała mężowi i które nieustannie powtarzała w swej wyobraźni, powiedziała wszystkim, i że wszyscy słyszeli je. Anna nie mogła odważyć się spojrzeć w oczy swym domownikom, nie mogła odważyć się na zawołanie służącej, a bardziej jeszcze na zejście na dół i zobaczenie się z synem i z guwernantką.
Służąca od dawna już wyczekiwała pode drzwiami, weszła wreszcie niewołana do pokoju. Anna popatrzała jej badawczo w oczy i zarumieniła się. Służąca zaczęła ją przepraszać, że weszła bez dzwonka, mówiąc, iż zdawało się jej, że słyszała dzwonek i że chciała przynieść ubranie i list.
List był od Betsy, która przypominała Annie, że dzisiaj rano mają być u niej na partyi krokieta Liza Mierkałowa i baronowa Sztolc wraz ze swymi adoratorami, Kałużskim i starym Stremowym. „Niech pani przyjeżdża, chociażby tylko po to, aby przyjrzeć się temu obrazkowi naszych obyczajów. Czekam na panią“ — kończyła Betsy.
Anna przeczytała list i westchnęła głęboko.
— Nic nie potrzebuję — rzekła do Annuszki, która zaczęła porządkować flakoniki i szczotki na tualecie. — Możesz odejść, ubiorę się zaraz i zejdę na dół, na razie nic mi nie potrzeba.