powtórzyła i odsunąwszy kałamarz, poszła na górę, powiedziała guwernantce i ludziom, że wyjeżdża do Moskwy i poczęła pakować się.
Po wszystkich pokojach snuli się stróże, ogrodnicy i lokaje, zajęci wynoszeniem rzeczy. Szafy i komody były pootwierane, służąca dwa razy już biegała po sznurki do pobliskiego sklepiku, na podłogach walały się stare gazety. Dwa kufry, worek podróżny i pledy w rzemieniach zniesiono do przedpokoju; kereta i dwa furgony na rzeczy stały przed gankiem. Anna, otrząsłszy się na chwilę przy pakowaniu z wewnętrznej trwogi, kładła różne drobiazgi do podróżnego woreczka, gdy nagle Annuszka zwróciła jej uwagę na turkot zbliżającego się powozu. Wyjrzawszy przez okno, Anna ujrzała przed gankiem woźnego Aleksieja Aleksandrowicza. Woźny dzwonił do drzwi.
— Idź i dowiedz się co tam takiego — rzekła, siadając na sofie i opierając ręce na kolanach: czuła się zupełnie spokojną i gotową na wszystko.
Lokaj przyniósł gruby pakiet, zaadresowany ręką Aleksieja Aleksandrowicza.
— Woźny czeka na odpowiedź, którą kazano mu przynieść.
— Dobrze — rzekła Anna, i natychmiast po wyjściu lokaja rozdarła drzącemi palcami kopertę, z której wypadła paczka oklejonych banderolą, nieprzełamanych jeszcze banknotów. Anna wyjęła list i zaczęła go czytać od końca. — „Wydałem polecenia co do twego przyjazdu, przywiązuję wagę do spełnienia mej prośby“ — przeczytała; potem zaczęła czytać list od końca, przejrzała cały i raz jeszcze przeczytała od początku. Gdy skończyła czytać, doznała uczucia chłodu i ogarnęło ją wrażenie, że spotkało ją straszne nieszczęście, jakiego nie spodziewała się wcale.