czącą, że ta pozycya jest jej drogą, że nie będzie w stanie zamienić jej na hańbiącą pozycyę kobiety, która porzuciła męża i syna, i która żyje ze swym kochankiem, że pomimo wszystkich wysiłków, jakie będzie czynić nad sobą, nie będzie w stanie pokonać samej siebie. Nigdy nie będzie mogła doświadczyć swobody miłości, a pozostanie na zawsze występną żoną, która pod groźbą, że w każdej chwili może się zdradzić, będzie oszukiwała męża dla pozornego związku z człowiekiem obcym, niezależnym, z którym nie może połączyć się. Anna wiedziała, że tak będzie i jednocześnie w wyobraźni jej wszystko przedstawiało się do tego stopnia strasznem, że nie mogła nawet przedstawić sobie, czem się to wszystko skończy, płakała więc, nie mogąc się utulić, jak płaczą małe ukarane dzieci.
Nagle dały się słyszeć kroki lokaja, odgłos ich doprowadził ją do przytomności i aby ukryć przed służącym zapłakaną twarz, Anna udała, że pisze.
— Woźny prosi o odpowiedź — rzekł lokaj.
— O odpowiedź? Dobrze — odparła Anna — niech poczeka; zaraz napiszę i zadzwonię.
„Cóż mogę pisać? — myślała. — Na co mogę zdecydować się? Cóż ja wiem? Czego pragnę? Co kocham?“ i Anna znów poczuła, że dusza jej dwoi się: uczucie to przestraszyło ją znowu, aby nie dopuszczać go do siebie i nie myśleć o sobie, Anna uchwyciła się pierwszego lepszego pozoru, aby zająć się czemś. „Powinnam zobaczyć się z Aleksiejem (Anna miała na myśli Wrońskiego), on jeden tylko może mi powiedzieć, com powinna robić. Pojadę do Betsy, zapewne zastanę go tam“ — rzekła do siebie, zapomniawszy zupełnie, że gdy wczoraj jeszcze powiedziała mu, iż nie pojedzie do księżny Twerskiej, Wroński odparł na to, że w takim razie i on tam nie będzie. Anna siadła znowu przy biurku i napisała do męża: „Otrzymałam list pański. A.“ — zadzwoniła i oddała lokajowi.
— Nie jedziemy już — rzekła do wchodzącej Annuszki.
Strona:Leon Tołstoj - Anna Karenina Tom II.djvu/87
Ta strona została skorygowana.