skiego, aby przyjechał do niej, chciała też sama jechać do niego, ale nie można już było nic zrobić: po całem mieszkaniu dały się słyszeć dzwonki elektryczne, zawiadamiające o jej przyjeździe i lokaj księżnej Twerskiej stał już koło otwartych na roścież drzwi, wskazując jej drogę do dalszych pokoi.
— Księżna jest w ogrodzie, zamelduję jaśnie panią w tej chwili... może jaśnie pani pozwoli do ogrodu?... — rzekł w następnym pokoju drugi lokaj.
Annie było również niezręcznie tutaj, jak i we własnym domu, a nawet jeszcze niezręczniej, gdyż nie można było nic przedsięwziąć i zobaczyć się z Wrońskim, a trzeba było pozostawać tutaj w obcem towarzystwie, którego usposobienie nie licowało bynajmniej z jej położeniem; była jednak w toalecie, o której wiedziała, że jej jest do twarzy, nie była sama, koło niej było zwykłe zbytkowne otoczenie, w którem znać było komfort i dobrobyt, Annie więc było lżej niż w domu, musiała jednak koniecznie namyślić się co dalej robić.
Wszystko jednak stało się samo przez się. Spotkawszy idącą ku niej Betsy w białej, nadzwyczaj wytwornej sukni, Anna uśmiechnęła się do niej. Księżna Twerska szła z Tuszkiewiczem i z młodą panienką, swą krewną, która ku wielkiej radości swych rodziców, mieszkańców głębokiej prowincyi, spędzała lato u znanej powszechnie księżnej.
W Annie było zapewne coś niezwykłego, co zwróciło odrazu na siebie uwagę Betsy.
— Nie mogłam spać dzisiaj w nocy — odparła Anna, wpatrując się w lokaja, który szedł ku nim i który, jak się domyślała Anna, niósł list od Wrońskiego.
— Rada jestem bardzo, że pani przyjechała — rzekła Betsy. — Czuję się zmęczoną i chciałabym wypić filiżankę herbaty, zanim przyjedzie reszta gości. A państwo poszlibyście — zwróciła się do Tuszkiewicza — wypróbować razem z Maszą plac do krokieta, na którym dzisiaj wycięto
Strona:Leon Tołstoj - Anna Karenina Tom II.djvu/89
Ta strona została skorygowana.