razu, przewracając oczyma, uśmiechając się i odrzucając po za siebie tren, który z początku zanadto zarzuciła na jedną stronę. — Jechałam z Waśką... ach, prawda... państwo nie znacie się!... — i powiedziawszy jego nazwisko, przedstawiła młodego człowieka, a zawstydzona roześmiała się ze swej omyłki, że przed nieznajomą nazwała go Waśką. Waśka raz jeszcze ukłonił się Annie, nie odezwał się do niej ani słowa, lecz zwrócił się do Safo. — Zakład przegrany, myśmy pierwej przyjechali, niech pani płaci — mówił uśmiechając się.
Safo roześmiała się jeszcze weselej:
— Przecież nie teraz zaraz.
— Wszystko jedno, zawsze ja swoje odbiorę.
— Dobrze, dobrze. Ach, prawda! — nagle zwróciła się ku pani domu — dobrzebym się urządziła, zapomniałam... przywiozłam pani gościa... oto i on.
Nie oczekiwany nowy gość, przywieziony przez Safo i zapomniany przez nią, był pomimo to takim ważnym gościem, że nie zważając na jego bardzo młody wiek, obydwie damy wstały na jego spotkanie.
Był to nowy czciciel Safo, który teraz, również jak Waśka, chodził za nią nieustannie od jakiegoś czasu.
Książę Kałużski przyjechał wkrótce, a i Liza Mierkałowa wraz ze Stremowym, nie kazała na siebie długo czekać. Liza Mierkałowa była chudą brunetką, ze wschodnim leniwym typem urody i przepysznemi, niezgłębionemi, jak wszyscy twierdzili, oczyma. Ciemna jej toaleta (Anna zauważyła to i oceniła natychmiast) odpowiadała zupełnie jej urodzie. O ile Safo miała prędkie i gwałtowne ruchy, o tyle znów Liza powolne i powściągliwe.
W każdym razie Liza daleko bardziej przypadła Annie do gustu. Betsy mówiła o niej Annie, że udaje naiwne dziecko, lecz gdy Anna zobaczyła ją, przekonała się natychmiast, że to było nieprawdą; w rzeczy samej była to naiwna, zepsuta, a miła kobieta. Co prawda, to zachowanie się
Strona:Leon Tołstoj - Anna Karenina Tom II.djvu/95
Ta strona została skorygowana.