— Ja zgadzam się na wszystko — rzekł Świażski.
— A ja jestem zdania, że Dolly przejdzie się teraz z przyjemnością, a potem możemy wsiąść na łódkę — zwróciła uwagę Anna.
Całe towarzystwo zgodziło się na ten ostatni projekt, Wesłowski i Tuszkiewicz poszli się kąpać i obiecali przygotować łódkę i zaczekać na brzegu rzeki.
Wąską ścieżką szły dwie pary: Anna ze Świażskim i Dolly z Wrońskim. Dolly na razie nie mogła się oswoić z tem nowem dla siebie otoczeniem, wśród którego znalazła się nagle. Rozumując w sposób oderwany, w teoryi nietylko usprawiedliwiała, ale nawet zupełnie współczuła z postępkiem Anny. Dolly, jak to się w ogóle często zdarza kobietom wysoce moralnym i bez zarzutu, znużonym jednak jednostajnością życia, patrząc zdaleka na występną, miłość, nietylko wybaczała ją, ale nawet doznawała pewnego rodzaju zazdrości, a prócz tego szczerze i serdecznie kochała Annę. W rzeczy zaś samej, ujrzawszy ją pomiędzy tem obcem, wykwintnem towarzystwem, Darja Aleksandrowna czuła się nieswoją, gdyż była do niego nieprzyzwyczajoną; szczególnie zaś raziła ją księżniczka Barbara, wybaczająca im wszystko za te wygody, z jakich korzystała w ich domu.
W ogóle w teoryi Dolly nie miała nic do zarzucenia postępkowi Anny, było jej jednak nieprzyjemnie patrzeć na tego człowieka, dla którego postępek ten został uczynionym.
Prócz tego nigdy nie lubiła Wrońskiego; wyrobiła sobie o nim zdanie, że jest nadzwyczaj dumnym i, prócz bogactwa, nie widziała w nim nic takiego, czem miałby prawo chełpić się; pomimowoli jednak, tutaj u siebie w domu, imponował on jej jeszcze bardziej niż dawniej i w towarzystwie jego nie mogła czuć się zupełnie swobodną. Obecność jego wywoływała w niej to samo mniej więcej przykre uczucie, jakiego doznała wobec pokojówki, przekonawszy się, iż wzięła z sobą łatany kaftanik. Przed służącą było jej nietyle wstyd, co nieprzyjemnie z powodu tych łat na
Strona:Leon Tołstoj - Anna Karenina Tom III.djvu/103
Ta strona została skorygowana.