Strona:Leon Tołstoj - Anna Karenina Tom III.djvu/111

Ta strona została skorygowana.

bowałem rozmawiać o tem z Anną, ale rozmowa tego rodzaju rozdrażnia ją tylko. Ona nie rozumie tego, a ja nie mogę powiedzieć jej wszystkiego. Jestem szczęśliwy, bardzo szczęśliwy, gdyż ona mnie kocha, ale muszę mieć jakieś zajęcie. Znalazłem sobie to zajęcie, jestem z niego dumny i jestem zdania, iż jest ono daleko szlachetniejszem, niż praca mych dawnych kolegów przy dworze i w pułku, i niewątpliwie nie zamienię się z nimi. Pracuję tutaj, siedząc na miejscu, jestem szczęśliwy, zadowolony i nic nam więcej do szczęścia nie trzeba... pokochałem swój rodzaj działalności. Cela n’est pas un pis-aller, przeciwnie...
Darja Aleksandrowna zauważyła, że Wroński plącze się, i nie mogła zdać sobie sprawy z tego odstępowania od przedmiotu, czuła jednak, że zacząwszy raz mówić o swych najbardziej osobistych sprawach, o których nie mógł rozmawiać z Anną, chciał wypowiedzieć wszystko, a kwestya jego działalności na wsi znajdowała się widocznie w tej samej kategoryi najskrytszych jego myśli, co i kwestya stosunku z Anną.
— A wiec mówię w dalszym ciągu; przedewszystkiem chodzi mi o to, że pracując, muszę mieć przeświadczenie, że to co ja zrobię, nie zejdzie razem ze mną do grobu, że będę miał spadkobierców, a tego przeświadczenia ja niemam. Niech pani wyobrazi sobie położenie człowieka, który wie z góry, że dzieci jego i ukochanej przez niego kobiety, nie będą jego dziećmi, lecz kogoś najzupełniej obcego, kogoś, co je nienawidzi i nie chce znać wcale... przecież to straszna rzecz!
Wroński wzruszony zamilkł.
— Ja to rozumiem doskonale, ale cóż Anna może na to poradzić?
— Właśnie dochodzę już do głównego przedmiotu naszej rozmowy — odparł, siląc się na spokój — Anna może, to zależy od niej... Rozwód jest konieczny, nawet wtedy, gdy ma się zamiar prosić cesarza, aby pozwolił adoptować...