Strona:Leon Tołstoj - Anna Karenina Tom III.djvu/124

Ta strona została skorygowana.

Twerska! Znasz ją przecież... au fond c’est la femme la plus depravée qui existe... miała przecież romans z Tuszkiewiczem i najbezczelniej okłamywała swego męża... i ona powiedziała mi, że znać mnie nie chce, dopóki położenie me będzie niewyraźne. Niech ci się nie zdaje, że chcę porównywać... znam cię przecież, kochanie ty moje... przyszło mi to jednak na myśl samo przez się... cóż więc on ci powiedział? — powtórzyła pytanie.
— Powiedział, że cierpi i za ciebie i za siebie; powiesz może, że to jest egoizm, ale w każdym razie uczciwy, szlachetny egoizm!... przedewszystkiem chce dać swe nazwisko dziewczynce, zostać twym mężem i mieć prawo do ciebie...
— Jakaż żona, jaka niewolnica może być do tego stopnia niewolnicą, jak ja nią jestem w obecnem mem położeniu? — zapytała niechętnie i ponuro.
— Przedewszystkiem zaś pragnie... pragnie, abyś ty nie cierpiała.
— To niemożliwe... i cóż więcej?
— Chce, aby dzieci wasze miały nazwisko.
— Jakie dzieci? — zapytała Anna, nie patrząc na Dolly i mrużąc oczy.
— Ani, i przyszłe...
— O to może być najzupełniej spokojnym; nie będę miała więcej dzieci...
— Skąd możesz wiedzieć o tem?
— Nie będę miała, gdyż sobie nie życzę.
I Anna, pomimo swego wzruszenia, uśmiechnęła się, gdyż zauważyła na twarzy Dolly naiwny wyraz zaciekawienia, podziwu i przestrachu.
— Doktor powiedział mi po mej ostatniej chorobie, że {{kropki-hr} — Nie może być! — zawołała Dolly, otwierając szeroko oczy. Dla niej było to jedno z tych odkryć, których