na tłum młodszych i starszych ludzi, powtarzających te same wyrazy, i poczuł się głęboko wzruszonym.
Drugiego i trzeciego dnia narady toczyły się nad sumami szlacheckiemi i nad żeńskiem gimnazyum, a że, jak mówił Siergiej Iwanowicz, nie przedstawiały nic ciekawego, więc Lewin nie brał w nich prawie wcale udziału, gdyż był zajęty interesami siostry. Czwartego dnia przyszła na stół kwestya sum gubernialnych, i tutaj po raz pierwszy miało miejsce przemówienie się partyi postępowej i konserwatywnej. Komisya, która miała powierzone sobie sprawdzanie sum, oświadczyła zgromadzeniu, że wszystkie sumy znajdują się w porządku; marszałek gubernialny wstał i ze łzami w oczach dziękował szlachcie za zaufanie, jakiem obdarzono go. Obywatele robili mu owacye i ściskali go za rękę, lecz jeden z nich, należący do stronnictwa Siergieja Iwanowicza, odezwał się, iż słyszał, że komisya nie sprawdzała wcale sum, gdyż na sprawdzanie ich zapatruje się jako na uchybienie marszałkowi. Któryś z członków komisyi był do tego stopnia nieostrożnym, iż przyznał, że zarzut jest słusznym. Na to wstał z miejsca małego wzrostu, na wygląd bardzo młody, ale nadzwyczaj jadowity jegomość i zauważył złośliwie, że marszałkowi byłoby zapewne nadzwyczaj przyjemnie zdać rachunek z powierzonych mu funduszów, i że zbyteczna delikatność członków komisyi pozbawia go tej moralnej satysfakcyi. Członkowie komisyi cofnęli swe oświadczenie i Siergiej Iwanowicz począł dowodzić nadzwyczaj logicznie, że trzeba ostatecznie zdecydować się, czy sumy są sprawdzone, czy też niesprawdzone, i szczegółowo rozwinął swój dylemat. Mówca przeciwnej partyi odpowiedział Siergiejowi Iwanowiczowi. Potem przemawiał Świażski, po nim zaś znowu jadowity jegomość. Rozprawy toczyły się długo i nie przyniosły żadnego rezultatu. Lewin dziwił się, że tyle o tem mówiono, szczególnie zaś, gdy na pytanie zadane Siergiejowi Iwanowiczowi, czy można przypuszczać, że sumy te są roztrwonione, usłyszał odpowiedź:
Strona:Leon Tołstoj - Anna Karenina Tom III.djvu/139
Ta strona została skorygowana.