Strona:Leon Tołstoj - Anna Karenina Tom III.djvu/144

Ta strona została przepisana.

nienawiść. Lewin nie pojmował zupełnie o co idzie i przejmowała go podziwem namiętność, z jaką rozprawiano nad tem, czy poddawać głosowaniu sprawę Flerowa, czy też nad nią przejść do porządku dziennego; zapomniał, co mu dopiero potem przypomniał Siergiej Iwanowicz o syllogizmie, że dla dobra powszechnego należy obalić marszałka gubernialnego, aby zaś być pewnym większości głosów, należy koniecznie dopuścić Flerowa do głosowania, aby zaś głos Flerowa był prawomocnym, należy wyjaśnić odpowiedni artykuł prawa.
— A jeden głos może decydować o całej sprawie, i kto chce służyć społeczeństwu, musi postępować z rozwagą i konsekwencyą — dowodził Siergiej Iwanowicz. Lewin jednak zapomniał o tem i przykro mu było patrzeć na tych zacnych ludzi, których poważał, a którzy znajdowali się w stanie najwyższego rozdrażnienia. Chcąc uniknąć tego nieprzyjemnego uczucia, Lewin nie czekając na zakończenie sporu, wyszedł do przyległej sali, gdzie nie było nikogo prócz służby koło bufetu. Ujrzawszy lokai, zajętych wycieraniem naczyń i ustawianiem talerzy i kieliszków, ujrzawszy ich spokojne, ożywione twarze, Lewin doznał niespodziewanego uczucia ulgi, jak gdyby z dusznego pokoju dostał się na świeże powietrze, zaczął więc przechadzać się po pokoju, spoglądając z zadowoleniem na lokai. Szczególnie podobał mu się bardzo lokaj z siwemi bokobrodami, który pogardliwie traktował młodszych, żartujących sobie z niego, i uczył ich składać serwety. Zaledwie Lewin powziął zamiar wdania się z nim w rozmowę, wszedł do sali sekretarz rady opiekuńczej, staruszek, którego specyalnością była znajomość imion i otczestw wszystkich obywateli z całej gubernii, i rzekł:
— Niech pan, Konstanty Dmitryczu, będzie łaskaw pozwolić... brat szuka pana, gdyż przystąpiono już do balotowania.
Lewin wszedł do sali, dostał białą gałkę i poszedł za Siergiejem Iwanowiczem do stołu, koło którego stał Świaż-