i stali eleganccy adwokaci, profesorowie gimnazyalni w okularach i oficerowie. Rozmowy dotyczyły tylko wyborów: mówiono o tem, że marszałek musi się czuć znużonym; komentowano mowy, które podobały się ogólnie, i Lewin słyszał, jak w jednej z grup chwalono jego brata. Jakaś pani mówiła do adwokata:
— Cieszę się, żem słyszała Koznyszewa! Warto było poświęcić obiad!... Mówi wyraźnie i ładnie... u panów w sądzie nikt tak nie przemawia, chyba jeden tylko Maydel, a i on nie może równać się z Koznyszewem...
Lewin, ujrzawszy niezajęte miejsce przy poręczy, przechylił się przez nią i począł z zajęciem przypatrywać i przysłuchiwać się.
Szlachta grupowała się oddzielnymi powiatami; na środku sali stał sekretarz w mundurze i cienkim, donośnym głosem wołał:
— Poddaje się balotowaniu na kandydata na gubernialnego marszałka sztabs-rotmistrz, Eugeniusz Iwanowicz Apuchtin! — Nastała głęboka cisza i tylko jeden słaby, drżący głos starca, odezwał się:
— Odmawia!
— Poddaje się balotowaniu radca dworu, Piotr Piotrowicz Bol — czytał sekretarz.
— Odmawia! — odparł młody piskliwy głos.
Sekretarz czytał listę w dalszym ciągu i znowu rozlegały się odpowiedzi: „odmawia“, a ciągnęło się to z godzinę czasu. Lewin, opierając się o poręcz, przypatrywał się i słuchał ze skupioną uwagą; z początku dziwił się i pragnął zrozumieć o co idzie; potem jednak, gdy przekonał się, że nic nie zrozumie, zaczął znowu nudzić się. Po niejakim czasie, gdy przypomniał sobie to przejęcie się i wzruszenie, jakie widział na wszystkich twarzach, zrobiło mu się przykro, powziął więc zamiar powrotu do domu i począł schodzić na dół. Na korytarzu spotkał jedną z dam, biegnącą szybko na wysokich obcasach i szczupłego towarzysza, prokuratora.
Strona:Leon Tołstoj - Anna Karenina Tom III.djvu/157
Ta strona została skorygowana.