I chociaż doszła do przekonania, że zbliża się już faza zobojętnienia, nie mogła jednak nic postanowić i nie mogła w niczem zmienić swych stosunków względem niego. Teraz, również jak przedtem, mogła działać na niego swą urodą i również, jak to już czyniła od niejakiego czasu, mogła tylko nieustanną umysłową pracą w ciągu dnia, a w nocy morfiną zagłuszać straszne myśli o tem, co się z nią stanie, jeżeli on przestanie ją kochać. Był, co prawda, jeszcze jeden sposób: nie starać się zatrzymywać go przy sobie (Anna nie pragnęła niczego, tylko aby on ją kochał) ale zbliżyć się do niego i postawić się względem niego na takiej stopie, aby on nie mógł, choćby nawet chciał, porzucić jej. Środkiem tym był rozwód i ślub. I Anna poczęła życzyć sobie tego i postanowiła zgodzić się odrazu, gdy Wroński lub Stiwa zaczną rozmawiać z nią o tem.
Pięć dni zbiegło jej na myślach tego rodzaju, te pięć dni, w ciągu których on miał być nieobecnym.
Czas schodził jej na spacerach, rozmowie z księżniczką Barbarą, zajmowaniu się szpitalem, a przedewszystkiem na czytaniu jednej książki po drugiej. Ale dnia szóstego, gdy konie wróciły bez niego, Anna poczuła, iż brak już jej sił na zagłuszanie myśli o nim, natarczywie cisnących się do głowy. Jednocześnie zachorowała mała, Anna sama poczęła ją pielęgnować, lecz i to zajęcie nie było w stanie ją rozerwać, gdyż choroba nie była groźną. Pragnęła całem sercem pokochać tę dziewczynkę, ale nie mogła, a udawać miłości nie była w stanie w żaden sposób. Tego samego dnia wieczorem, udając się już na spoczynek, chciała jechać do miasta, po głębokim jednak namyśle napisała dziwny i dwuznaczny list, który Wroński odebrał i, nie odczytawszy go wcale, wysłała przez umyślnego. Na drugi dzień rano odebrała jego kartkę i poczęła żałować, iż pisała do niego. Przerażona oczekiwała znowu tego strasznego spojrzenia, jakie rzucił na nią przed swym wyjazdem, szczególnie, gdy się dowie, że dziewczynka nie była tak bardzo chorą; w ka-
Strona:Leon Tołstoj - Anna Karenina Tom III.djvu/164
Ta strona została skorygowana.