Strona:Leon Tołstoj - Anna Karenina Tom III.djvu/179

Ta strona została skorygowana.

— Każ stangretowi przyprowadzić parę koni do nowej karety.
— Słucham.
Lewin, rozwiązawszy dzięki miejskim udogodnieniom, tak łatwo i krótko sprawę z końmi, której załatwienie na wsi wymagało zawsze zużycia sporo osobistej pracy i czasu, zawołał sanki, wsiadł do nich i kazał jechać na Nikitską ulicę; po drodze nie myślał już o pieniądzach, tylko o oczekującej go znajomości z petersburgskim uczonym, pracującym nad socyologią, i o rozmowie z nim.
Tylko z samego początku pobytu w Moskwie Lewina wprawiały w zdumienie te najzupełniej zbyteczne, lecz konieczne wydatki, których potrzeba zachodziła co chwila; teraz już jednak przyzwyczaił się do nich. Pod tym względem stał się podobnym do pijaka, który pierwszy kieliszek wypija jak gdyby z musu, drugi już łatwiej, a z trzeciego i dalszych nic już sobie nie robi. Gdy Lewin zmieniał pierwszą storublówkę na liberyę dla lokaja i stangreta, przyszło mu pomimowoli na myśl, że ta liberya, która nikomu nie przyniesie żadnego pożytku, bez której jednak obejść się było nie sposób, sądząc ze zdumienia Kiti i księżnej, gdy napomknął, że możnaby niesprawiać jej; że ta liberya będzie kosztować tyle, co dwóch parobków przez całe lato, licząc od Zielonych Świąt do końca jesieni, a pracujących od wschodu słońca do nocy. Z pierwszą tą storublówką żal mu było rozstawać się, ale już następna, zmieniana na wydanie obiadu dla rodziny, który kosztował dwadzieścia ośm rubli, chociaż przypomniała Lewinowi, że dwadzieścia ośm rubli to dziewięć ćwierci owsa, który w pocie czoła robotnicy na wsi sieją, koszą, wiążą, młócą, wieją i nasypują do worków, poszła już znacznie łatwiej. A teraz wydawane papierki nie wywoływały już żadnego wrażenia i wylatywały z kieszeni jak małe ptaszki z klatki. Lewin przestał już zastanawiać się, czy praca zużyta na zdobycie pieniędzy równoważy się przyjemnością, jaką kupuje się za nie;