— Jakto!... nie znasz księcia Czeczeńskiego, wszyscy go znają... grywa nieustannie w bilard. Trzy lata temu nie był jeszcze grzybkiem, dowodził, że nigdy nim nie będzie i śmiał się z drugich, nazywając ich grzybkami. Aż tu przyjeżdża pewnego razu, a nasz szwajcar... znasz go, Wasilij? ten tłusty... czasami bywa dowcipnym i miewa niezłe bons mots... pyta go się książę Czeczeński: „powiedz mi, Wasili, kto jest dzisiaj w klubie? Czy grzybki są?“ A szwajcar mu odpowiada: „pan trzeci“. Zdarza się tak mój kochany!
Rozmawiając i witając się ze znajomymi, Lewin i książę obeszli wszystkie pokoje: największy, gdzie stały już porozstawiane stoliki i gdzie grali codzienni goście; sąsiedni, gdzie grali w szachy i gdzie siedział Siergiej Iwanowicz, rozmawiając z jakimś panem, i bilardowy, gdzie w rogu pokoju na kanapie zasiadło koło szampańskiego wesołe grono, do którego należał i Gagin; zajrzeli i do piekielnej sali, gdzie przy zielonym stoliku siedział już Jawszyn, otoczony tłumem graczy; usiłując nie czynić hałasu, weszli i do ciemnej czytelni, gdzie koło lamp, przysłoniętych abażurami, siedział jakiś młody człowiek z gniewnym wyrazem, przerzucający jeden dziennik za drugim, i łysy jenerał, pogrążony w czytaniu francuskiego miesięcznika; potem udali się do pokoju, który książę nazywał mądrym. W pokoju tym trzech panów rozprawiało z zapałem o najświeższych wiadomościach politycznych.
— Książę, proszę, czekamy już! — zbliżył się do księcia jeden ze zwykłych partnerów jego. Lewin posiedział czas jakiś w mądrym pokoju, przysłuchując się. rozmowie, przypomniawszy sobie jednak dzisiejszy ranek, spędzony na podobnych rozmowach, wstał czemprędzej i poszedł poszukać Obłońskiego i Turowcyna, których towarzystwo było daleko weselsze.
Turowcyn z kieliszkiem w ręku siedział na wysokiej kanapie w bilardowej sali, a Stepan Arkadjewicz stał z Wroń-
Strona:Leon Tołstoj - Anna Karenina Tom III.djvu/200
Ta strona została skorygowana.